Kilkadziesiąt osób nie wróciło do swoich mieszkań po pożarze, który w poniedziałek wieczorem wybuchł w kamienicy przy ulicy Kaszubskiej, obok placu Lotników.
- Mam siedmiomiesięczne, czteroletnie i trzynastoletnie dzieci. Gdzie mam się dziś podziać? - pytał jeden z lokatorów.
Według relacji świadka, w mieszkaniu w którym wybuchł pożar na miejscu był lokator. - My mieszkamy na samym górze. Chłopak mieszkał za murem. Od razu krzyczał. Zadzwoniliśmy na straż - relacjonował.
Według mieszkańców, przyczyną pożaru mógł być niedrożny komin.
Ewakuowani trafili do swoich bliskich lub hoteli, które zapewniło miasto. Przedtem, spędzili na dworze kilka godzin. - Mamy mieszkania zamienne. W razie czego zostaną zaproponowane tym, którzy będą mieli taką chęć. Oczywiście zapewnimy środki, żeby wyposażyć te mieszkania. Dotyczy to tych osób, których mieszkania zostały zniszczone - zapewniał na miejscu prezydent Piotr Krzystek.
Przyczyny pożaru wyjaśniają teraz biegli. W akcji brało udział 17 jednostek Straży Pożarnej. Potrzebne były posiłki ze Stargardu i Polic. Nie wiadomo, jak duże są straty.