W ubiegłym tygodniu miałam dwukrotnie taki przypadek, że skasowałam bilet za 3,40 czyli na 60 minut, a brak wyraźnych cyfr określających godzinę uniemożliwił mi przesiadkę do następnego środka transportu. Nie przesiadłam się po prostu ze strachu przed kontrolą, drogę pokonałam dwa przystanki na pieszo.
11 października o godz. 15:39 wsiadłam na przystanku "7 - ki", jadącej z Basenu Górniczego w kierunku Pogodna. Niezwłocznie skasowałam bilet - na co mam świadków - i sprawdziłam go, ponieważ jestem wyczulona na to. Wiem, jakie to ważne przy kontroli. Godzina była nie do odczytania. Zgłosiłam ten fakt motorniczej. Motornicza na najbliższym przystanku podeszła do kasownika, skasowała jakiś swój kontrolny bilet i okazało się, że cyfry tym razem były czytelne. Przypadek. Tak było naprawdę. Na moje pytanie co mam w takiej sytuacji zrobić, skoro mam świadków na to, że bilet skasowałam i czy ewentualnie zrobi jakąś adnotację na bilecie lub czy podstempluje bilet na potwierdzenie tego, abym mogła przesiąść się do autobusu i jechać dalej - Pani motornicza wzruszyła ramionami, powiedziała, że nie zrobi tego i to była cała reakcja na mój problem.
Przypadkowa współpasażerka powiedziała mi, że niedawno miała podobną sytuację, ale motorniczy miał więcej dobrej woli i na bilecie zrobił zapisek.
11 października o godz. 15:39 wsiadłam na przystanku "7 - ki", jadącej z Basenu Górniczego w kierunku Pogodna. Niezwłocznie skasowałam bilet - na co mam świadków - i sprawdziłam go, ponieważ jestem wyczulona na to. Wiem, jakie to ważne przy kontroli. Godzina była nie do odczytania. Zgłosiłam ten fakt motorniczej. Motornicza na najbliższym przystanku podeszła do kasownika, skasowała jakiś swój kontrolny bilet i okazało się, że cyfry tym razem były czytelne. Przypadek. Tak było naprawdę. Na moje pytanie co mam w takiej sytuacji zrobić, skoro mam świadków na to, że bilet skasowałam i czy ewentualnie zrobi jakąś adnotację na bilecie lub czy podstempluje bilet na potwierdzenie tego, abym mogła przesiąść się do autobusu i jechać dalej - Pani motornicza wzruszyła ramionami, powiedziała, że nie zrobi tego i to była cała reakcja na mój problem.
Przypadkowa współpasażerka powiedziała mi, że niedawno miała podobną sytuację, ale motorniczy miał więcej dobrej woli i na bilecie zrobił zapisek.
Uważam, że wyżej opisane sytuacje są niedopuszczalne, a jeśli już się zdarzą, to kierowca bądź motorniczy ABSOLUTNIE powinien mieć obowiązek po interwencji pasażera w jakiś sposób potwierdzić taki fakt. Bilety w Szczecinie nie są tanie i nie może być tak, że kupuję bilet na godziną i nie mogę z niego w pełni skorzystać z powodu źle funkcjonującego kasownika i dodatkowo niegrzecznej reakcji motorniczego.
Pozdrawiam serdecznie