Dzisiaj mówimy na takie gry prequele - opowiadające historię głównych bohaterów zanim stali się głównymi bohaterami. Super Mario World 2: Yoshi's Island właśnie opowiada jak to się stało, że dzielny hydraulik został dzielnym hydraulikiem skaczącym po planszy.
W tej grze ze stajni Nintendo z 95 - go roku hydraulik także skacze, ale na grzbiecie tytułowego Yoshiego - smoka, który ratuje go z opresji, kiedy wąsacz jest jeszcze brzdącem w drodze do swoich rodziców. Yoshi postanawia wraz z kumplami tego samego gatunku podrzucić malucha do mamy i taty.
Zabawa jak na 95-rok oferowała naprawdę wiele. Komiksowa - jakby rysowana pastelami grafika, wielu wrogów i mega wielcy wrogowie, którzy zajmowali nawet cały ekran telewizora.
No i starczyła na wiele wieczorów. Droga przez różne światy - dżunglę, mroczne tunele, czy słoneczne polany potrafiła wyjąć z życiorysu kilka tygodni.
Do tego rozgrywka okraszona była niewymuszonym humorem, który bawił i młodszych i starszych, którzy także zagrywali się w tę produkcje na mega starą konsole Super Nintendo.
Dzisiaj wystarczy najprostszy pecet i emulator. Gra pójdzie na chyba każdym blaszaku i nadal wciąga - sam sprawdziłem w ubiegłym tygodniu. Podoba się również mojemu pięcioletniemu synowi, co oznacza, że nadal wytrzymuje próbę czasu.