Tales of Zestiria to naprawdę fajna gra. W kategorii jRPG to jakieś "siedem-w-okolicach-ośmiu". I teraz pewnie zastanowiliście się, dlaczego właśnie złamałem niepisaną recenzencką zasadę, aby potrzymać nieco czytelnika w niepewności? A tu - buch! - "kawa na ławę" i od razu ocena... Otóż dlatego, że przy okazji grania w najnowszą odsłonę długaśnego cyklu "Tales of" zebrało mi się na kilka uwag nieco ogólniejszej natury, więc chciałem żebyście od razu wiedzieli, jak oceniam Tales of Zestiria. A zebrało mi się na przemyślenia, bo dlaczego na przykład przy wystawieniu oceny koniecznie musiałem użyć zwrotu "w kategorii jRPG"? I, co za tym idzie, jak to się stało, że japońska odmiana gier RPG utknęła w niszy? I co z tego, że mnie Tales of Zestiria zabrała kilkadziesiąt godzin i nie uważam tego czasu za stracony - skoro, jako fan "japońszczyzny" jestem w mniejszości? W dodatku, moje szanse na przekonanie kogoś do tego gatunku są coraz mniejsze - i wystarczy odpalić takiego chociażby Wiedźmina III: Dziki Gon, aby zrozumieć powody takiego stanu rzeczy.
Grę do recenzji dostaliśmy od polskiego dystrybutora firmy Cenega.
GIERMASZ-Recenzja Tales of Zestiria
Tak - chodzi o grafikę. Nie - nie chodzi o grafikę...
Już wyjaśniam tę pozorną sprzeczność. Tak, chodzi o grafikę, bo umówmy się, że Tales of Zestiria nie wygląda jak tytuł na nową generację konsol. Co więcej, nawet jak na poprzednią generację nie jest to produkcja powalająca pięknymi widokami. Ja jestem przyzwyczajony, ale pamiętam moje pierwsze zetknięcie z serią Tales of - to było Tales of Xillia: po świetnym, utrzymanym w mangowym stylu filmiku zaczęła się rozgrywka i... pomyślałem sobie "hmm, sensacji nie ma". Później, jako się rzekło, się przyzwyczaiłem.
Nie raz używałem w opisie grafiki japońskich produkcji słowa "schludna". I również Tales of Zestiria wygląda schludnie. Co nie zmienia faktu, że jeżeli pierwszą grą RPG jaką ogrywałeś był nasz Wiedźmin III: Dziki Gon - to po odpaleniu opisywanego teraz tytułu możesz przeżyć potężny szok. I nie będzie to nic przyjemnego...
Ja wiem, że ogólnie w gatunku RPG to nie grafika jest czynnikiem decydującym czy produkcja jest udana. Ale umówmy się - jeżeli w Wiedźminie przemierzam przykładowo teren, powiedzmy "łąkowo-leśny", to jest trawa, wiatr, fajne tekstury i światłocień. A w Tales of Zestiria będzie to płaska zielona tekstura przypominająca trawę czy ziemię. Podobnie jest w innych lokacjach - oczywiście, jest "schludnie", ale w dzisiejszych czasach to za mało dla szerokiego grona odbiorców. Fani, tacy jak ja, przejdą nad tym do porządku dziennego - ale dla wielu osób próg wejścia może być za wysoki.
A przecież, gdy mniej więcej w okolicach premiery kiedyś zobaczyłem u kumpla - bo byłem wtedy "zatwardziałym" PC-towcem - odpalone na konsoli Final Fantasy VII, to przysłowiowa "półka" mi spadła. Ależ to wyglądało, i jak się grało... Teraz, z ogrywanych w ostatnich latach gier jRPG, dla mnie ponad przeciętność wybijało się bardzo ładne Ni No Kuni: Wrath of the White Witch, śliczny w swoim chorym stylu jest Bloodborne - ale Tales of Zestiria jest już jedynie poprawne.
Przede wszystkim, gry jRPG w moim odczuciu "wypadły" ze świadomości ogółu graczy. Stały się pozycjami dla takich jak ja, czyli pasjonatów. Oczywiście globalnie mają szansę na niezłą sprzedaż, pokrywają koszty produkcji i pewnie zarabiają na siebie, ale to nie jest główny nurt. I uważam, że sporą winę za to ponosi - powiedzmy - "konserwatywne" podejście do sprawy oprawy graficznej.
Chociaż, powtórzę tezę z początku tej recenzji, nie, nie chodzi tylko o sprawy związane z oprawą. Sama rozgrywka również nie przechodzi rewolucyjnych zmian. Znowu podam przykład: chociaż oczywiście popularne serie Final Fantasy i Tales of różnią się od siebie w wielu szczegółach czy mechanizmach rozgrywki, to zapewniam, że zarówno gdy opalicie - powiedzmy - Final Fantasy IX z 2000 roku, jak i remaster Tales of Symphonia, oryginalnie wydany w 2003 roku - i wreszcie opisywane Tales of Zestiria, to sama rozgrywka w ogólnych założeniach jest bardzo podobna. Tak jak ogólny pomysł na budowanie lokacji. Oczywiście, paradoksalnie, dla fana takiego jak ja może mieć to swoje plusy: bo bez "bólu zębów" spokojnie mogę odpalać starsze produkcje. Słabsza grafika mnie nie odstraszy, mechanika nie zaskoczy.
Dodam jeszcze do tego, że jeżeli nie lubicie czytać - dużo czytać - to Tales of Zestiria nie jest dla Was. Tak, tak, wiem, że "prawdziwy fan RPG uwielbia dużo tekstu". Tylko jak to jest, że znam wielu miłośników RPG, którzy na hasło "jRPG" reagują alergicznie? Ktoś powie, że decyduje też specyficzny, "orientalny" sznyt w projektach postaci, potworów i tak dalej - a ja powiem, że to efekt zejścia gatunku do wygodnej, fakt, ale jednak niszy. Bo kiedyś, gdy gatunek był na topie, japońska specyfika jakoś masom nie przeszkadzała...
Wybaczcie, że mało piszę w tej recenzji o samym Tales of Zestiria. Celowo na początku podałem ocenę - wysoką ocenę tej produkcji. Ale w kategorii jRPG. Oznacza to ni mniej ni więcej, że jeżeli jesteś fanem gatunku, nie powinieneś się zastanawiać nad zakupem. Oczywiście wśród wtajemniczonych - znowu to zastrzeżenie - będą trwały dyskusje, czy opowiedziana w recenzowanej grze historia jest lepsza niż w innych tytułach z serii. Dla mnie, tak jak z początku miałem nastawienie "o, kolejne jRPG do ogrania" - tak bardzo szybko wciągnęła mnie ta opowiastka. Nie powaliła, bo nie brakuje w niej klisz - wszak sam główny pomysł na zawiązanie fabuły z cyklu "jestem wybrańcem i muszę wyruszyć w epicką podróż, aby uratować świat" - w grach jRPG widziałem nie raz, to perypetie bohaterów Tales of Zestiria znowu zabrały mi ładnych kilkadziesiąt godzin z życia. I - znowu - nie żałowałem tego czasu. Do tego dochodzi niezły system walki i rozwoju bohaterów aby dać tytuł w który można naprawdę długo grać.
Ale jeżeli nie jesteś fanem jRPG, to mam wątpliwości czy akurat Tales of Zestiria przekona Ciebie do tego gatunku. A hejterom dostarczy tylko "amunicji" do podparcia swoich tez o "brzydkich i dziwacznych grach". Dla mnie ani ta Zestiria bardzo brzydka - ot, poprawna - ani szczególnie dziwaczna, ale uważam, że dla dobra gatunku czas, aby Japończycy wreszcie wypuścili tytuł, który zauroczy miliony "zwykłych" graczy na całym świecie.
Na razie jednak się na to nie zanosi - bo jakoś nie wierzę, że tworzone konkurencyjne Final Fantasy XV ma taki potencjał (obym się mylił), być może bariery przełamie powstająca Persona 5 - a póki co, drogi fanie gatunku, usiądź wygodnie w fotelu i odpal Tales of Zestiria. Moim zdaniem się nie rozczarujesz.
A jeżeli jesteś osobą, która dopiero spróbować swojej przygody z jRPG i na tytuł startowy chcesz wybrać właśnie opisywaną grę, to pamiętaj, że to takie trochę "brzydkie kaczątko": na początku może zrazić oprawą czy nieco leciwą mechaniką i sposobem opowiadania historii - ale jak to przeżyjesz i się przyzwyczaisz, może dać naprawdę dużo frajdy.
Giermasz - cotygodniowa audycja poświęcona grom komputerowym, zwłaszcza polskim. Prowadzą ją Michał Król i Kacper Narodzonek, a wspomaga ich Jarek Gowin.
Premiera nowego programu na stronie internetowej zawsze w sobotę, tego dnia w wersji skróconej usłyszeć ją można po godzinie 9 na antenie Radia Szczecin i Radia Szczecin Extra.