Poetycka atmosfera, bardzo oszczędna narracja - nie padają tu żadne słowa, gracz musi sam zinterpretować rzeczy dziejące sie na ekranie - takie gry uwielbiam, co jakiś czas pojawia się kolejna naprawdę bardzo dobra produkcja w tym gatunku. Daleko nie szukając, całkiem niedawno wydano Little Nightmares, wcześniej Inside (chociaż obie te gry mają zdecydowanie ponury klimat w odróżnieniu do Rime) czy wreszcie The Last Guardian. Tak - The Last Guardian - chyba twórcy Rime nawet nie ukrywają inspiracji Dziełami (wielka litera nie przez przypadek) japońskiego producenta Fumito Uedy. Szczególnie innym słynnym i kultowym tytułem, mianowicie Ico. Czy to jest zarzut w stosunku do Rime? Absolutnie nie! Nie - bo Rime ma też swoją tożsamość, opowiada swoją naprawdę fajną historię i fani takich gier absolutnie nie mogą przejść wokół tego tytułu obojętnie.
Zwraca uwagę świetna muzyka, znakomicie podkreślająca - i podkręcająca - klimat, utrzymana w rysunkowym stylu grafika idealnie dopasowana do nastroju tej opowieści. Mamy tu też ciekawie zaprojektowane zagadki logiczne czy sekwencje zręcznościowo-skakane i wspinane - to wszystko składa się na obraz gry bardzo dobrej i dopracowanej. Z niewielkich minusów co do strony technicznej, czasami widać, że Rime gubi klatki animacji, spada płynność rozgrywki - ale w wersji konsolowej jakoś mi to szczególnie nie przeszkadzało.
Rime oceniać jest z jednej strony trudno - z drugiej strony łatwo. Łatwo, bo dla miłośników gatunku, takich jak ja, Rime to gra z którą koniecznie trzeba się zapoznać. Co prawda fani głównego nurtu - tych wszystkich strzelanek i innych sieciówek - pewnie Rime i tak zignorują, ale niezmiennie i Was zachęcam, aby otworzyć się na nieco inne doznania.
I zwracając się już dalej tylko do miłośników takich gier: o tyle trudno Rime recenzować, bo odbiór jest tu sprawą całkowicie indywidualną. Niektórym "podejdzie" bardziej, innym mniej, nie jestem po prostu w stanie przewidzieć, do jakiej grupy się zaliczycie po tych kilku godzinach spędzonych z Rime. Mi się naprawdę bardzo podobało, chociaż - przyznaję - odpaliłem dla porównania The Last Guardian... I, jakby to powiedzieć, Rime jest zdecydowanie bardziej "bajkowe", gdy najnowsza produkcja Fumito Uedy, ciężko to nazwać, bliższa jest "rzeczywistości", chyba jednak jest trudniejsza i poważniejsza w odbiorze. No i, co tu kryć, tak jak The Last Guardian mnie po prostu zachwycił - jako całość - tak Rime, wyczujcie subtelną różnicę, Rime po prostu bardzo mi się podobało. I naprawdę polecam.