Na sklepowe półki zupełnie niedawno trafiła najnowsza odsłona/dodatek The Elder Scrolls Online: Morrowind. Sama nazwa nieco powinna Wam już zdradzić z czym mamy do czynienia. Jednak tym razem w tym przepotężnym świecie nie będziemy już sami, bo oprócz zwykłych komputerowych mobów i NPC-ów, natrafimy tutaj na całe tabuny innych, realnych już graczy, którzy tak jak my, postanowili ponownie zawalczyć o miano tego najlepszego w całym tym fantastycznym i nieprzewidywalnym świecie.
Czy są na sali jacyś gracze, którzy nie wiedzą czymże ten cały Elder Scrolls jest? Jeśli jakimś cudem tak, to w takim telegraficznym skrócie mówiąc - wiecie, tak żeby nie denerwować tych bardziej „doświadczonych” - to jedna z najpopularniejszych serii gier fantasy i RPG w historii, gdzie po prostu tworzymy swojego bohatera, wybieramy jego profesje, wygląd, oręż i zostajemy od tak rzuceni w przeogromny i otwarty świat, w którym to my decydujemy, który quest akurat chcemy zrobić, za jaką historią podążyć, a jaką po prostu pominąć.
Poza tym zbieramy to, co akurat nam z potworków wypadnie, część sprzedajemy, za kasę kupujemy lepszy ekwipunek i tak "w koło Macieju". Brzmi dość prosto prawda? Ale gry z serii Elder Scrolls to naprawdę potężne "kobyłki", których przejście może zająć nam nawet kilkaset godzin! The Elder Scrolls Online: Morrowind pod tym względem nie jest wyjątkiem, tutaj także naszym głównym zadaniem jest eksploracja i wykonywanie questów - z tym jednak wyjątkiem, że do swojej pomocy mamy tutaj graczy z dosłownie każdego zakątka świata.
I uwierzcie mi, że ta pomoc naprawdę się przydaje, chociażby wtedy, kiedy na naszej drodze staje potężny troll i aby go pokonać, musimy mieć za sobą całkiem ogarniętą ekipę - a szczerze mówiąc takiej to tutaj ze świecą szukać. To, co odróżnia The Elder Scrolls Online od wielu innych tego typu gier multiplayer to fabuła, która dosłownie "startuje tu z kopyta". Praktycznie każde małe zadanie niesie ze sobą kawałek całej, obszernej historii. Gdy kończymy jedną misję, jej efekt wpływa w mniejszym lub większym stopniu na to, jak będą wyglądać następne zadania i jaki będzie ich stopień trudności. To bardzo fajne uczucie, bo dzięki temu jesteśmy w stanie jeszcze mocniej wczuć się w naszą postać i mamy wrażenie, że faktycznie losy świata w jakiś magiczny sposób leżą w naszych rękach, że to właśnie my jesteśmy wybrańcami.
Przejdźmy powoli do technikaliów. Pewnie jesteście ciekawi jak ten - powiedzmy w cudzysłowie - „internetowy Skyrim” się prezentuje? A no niestety muszę was rozczarować. Szału nie ma. Od samego początku w oczy kłują pikselowate tekstury, drewniane animacje i słabej jakości rendery. Gra, pomimo, że wyszła ładnych kilka lat po Skyrimie, wygląda jak jego młodszy i biedniejszy brat. Przez całą rozgrywkę odnosiłem wrażenie, że gram w jakąś fanowską wersję gry, która powstała gdzieś naprędce w domu jednego z maniaków serii Elder Scrolls.
W internetowym świecie Morrowinda panuje chaos, wokół nas na każdym kroku biegają roznegliżowani gracze, skaczą, tańczą, blokują nam przejście do następnych lokacji czy możliwość rozmowy z danym NPC. Wygłupiają się i przeszkadzają, trollując wszystkich dookoła. Ja naprawdę jestem dość opanowanym i spokojnym człowiekiem, ale takie granie mi w ogóle nie leży. Kompletnie psuje to cały klimat Morrowinda i otoczkę gry, powoduje, że ciężko wczuć się w naszego protagonistę i wciągnąć w meandry fabuły.
Fakt faktem, że z biegiem gry tych psujących dobrą zabawę graczy jest coraz mniej i mniej, ale wierzcie mi, że niemal na każdym kroku znajdzie się tutaj ktoś, kto będzie próbował zepsuć Wam trochę krwi… No cóż, może to takie „choroby wieku dziecięcego” tego tytułu, a może już, co gorsza, taka specyfika tej gry. Jak jest naprawdę czas pokaże.
Natomiast graficznie Morrowindowi daleko, oj bardzo daleko do najładniejszych gier, w jakie możemy "przyszpilić" na PlayStation 4. Zdaniem samych twórców - ten typ tak ma - po prostu gry online z uwagi na ograniczenia techniczne serwerów muszą tak wyglądać. Ale czy musi być aż tak źle? Trudno w to uwierzyć. Czasami miałem wrażenie, że gram w jakąś gierkę na tablety, a nie w produkcję za grube oj grube miliony "zielonych". Na szczęście sytuację ratują nieco efekty graficzne, rozmycia, "HDRy" i inne bajery. No ale podsumowując jest tak sobie, a to chyba nie jest najlepsza ocena na jaką stać ten tytuł.
Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, co w tej grze jest najważniejsze i chodzi tutaj niestety o tryb PvP - czyli walki z drugim graczem. Właśnie w tym celu, na te "bitki", twórcy zaprojektowali specjalne battlegroundy, na których - w teorii - możemy się wyżyć ile wlezie, sprawdzić się na tle innych graczy, zdobyć doświadczenie, sławę i pieniądze! Taa... tyle w teorii, bo już kilka dni po premierze cała czołówka odjechała reszcie z piskiem opon niczym bolid Formuły 1 z pit-stopu, co kompletnie zniszczyło całą zabawę innym graczom. Doświadczeni gamerzy mają tak potężne uzbrojenie i tak wielką przewagę, że dosłownie zamiatają pod dywan zarówno początkujących graczy, jak i tych, którzy akurat zrobili sobie chwilkę przerwy od gry i nie mają czasu siedzieć w niej po 15 godzin dziennie.
Z przykrością muszę niestety stwierdzić, że większość "normalnych" fanów serii niemal nie ma czego na takich battlegroundach szukać, a na polu bitwy są praktycznie bezużyteczni i giną zaledwie po kilku uderzeniach miecza. Zero zabawy, mnóstwo frustracji - to chyba nie jest najlepsza recenzja tego, co w tej grze na nas czeka.
To wszystko sprawia także, że The Elder Scrolls Online: Morrowind chyba jednak nie spełnia pokładanych w tym tytule nadziei. Z bólem serca muszę stwierdzić, że to nie jest ta gra, na którą tyle lat czekałem. "Maniacząc" w każdą kolejną odsłonę tej serii wprost marzyłem o tym, aby kiedyś, gdzieś w przyszłości, znaleźć się w takim samym świecie z prawdziwymi graczami z całego świata, a teraz o ironio! marzę po prostu o tym, by ponownie samemu i na spokojnie wrócić do starego, dobrego Elder Scrolls. Cóż, pozostaje mi już tylko liczyć na kolejną odsłonę tej sagi i życzyć wam przede wszystkim cierpliwości, bo w The Elder Scrolls Online: Morrowind to towar deficytowy. Cześć!