Podstawą jest broń, której jest aż nadto. Gazrurka, elektryczna katana, potężny młot, ale też wszelkiej maści karabiny, miotacz ognia czy strzelba. Są też futurystyczne zabawki przyszłości. Arsenał jest potężny, a wrogów do nakarmienia ołowiem sporo. Widok z góry ze skosa i sterowanie na dwie gałki analogowe pada tylko ułatwiają dzieło zniszczenia. A bywa gorąco, gdy bohatera atakuje cała zgraja przeciwników. Już na poziomie trudności normal bywa gorąco, a to dopiero początek.
Cały urok Ruinera to dynamika walk i możliwości bohatera. Do dyspozycji gracza oddano cały wachlarz umiejętności, dzięki czemu można płynnie zmieniać technikę gry. Potężny przeciwnik - stawiam na defensywę, tabuny mięsa armatniego - atak frontalny. Umiejętności odkrywa się wraz z postępami i co najważniejsze, można je dowolnie łączyć czy przekładać w każdej chwili gry. A możliwości są ogromne. Tarcza, która początkowo chroni przed kulami wroga, wraz z rozwojem potrafi je odbijać, a przeciwników ogłuszać. Dash - służący do szybkiego przemieszczania się, rozrasta się do narzędzia planowania ataków. Zwykły pistolet po rozwinięciu staje się potężną bronią, która w połączeniu ze wzmocnieniem ataków w sprawnych rękach jest prawie nieśmiertelnością. Można też postawić energetyczną osłonę i przejmować umysły wrogów, by walczyli po naszej stronie. A są jeszcze różnego rodzaju granaty, odzyskiwanie energii, super siła gdy bohater bliski jest zgonu... Sporo tego, więc każdy gracz znajdzie coś dla siebie. W połączeniu z prędkością gry brzmi może skomplikowanie, ale w akcji sprawuje się na medal.
W przerwach pomiędzy odpieraniem ataków ochroniarzy korporacji a walkami z bossami, udajemy się do spokojnego południowego Rengkoku. Chodząc po dzielnicy można znaleźć kilka zadań pobocznych, rozwinąć postać, porozmawiać z mieszkańcami i dać odpocząć palcom, które przez kilkanaście minut pracowały na najwyższych obrotach. Jest to miejsce z którego udajemy się do kolejnych śmiertelnych misji i bardzo fajna odskocznia od ciągłej jatki.
Graficznie Ruiner to majstersztyk. Głównie czarno-szaro-czerwona kolorystyka jak ulał pasuje do klimatu gry. Cybernetyczne miasto przyszłości, slumsy, podziemia czy wnętrza fabryk wyglądają świetnie, choć podczas dynamicznej walki można tego nie zauważyć. Zacząłem się zastanawiać, do czego by się można przyczepić i jakoś nie znajduje argumentów. Całość okraszona jest fantastyczną elektroniczną muzyką, w sam raz nadająca się do dynamicznej jatki.
Ruiner nie jest może długi, ale gra jest tania i niesamowita, więc nie ma co marudzić. Twórcy już zapowiedzieli rozwijanie tego tytułu, bo dojdzie tryb Speedrun - czyli przechodzenie gry na czas czy Arena, gdzie walczyć będziemy z hordami wrogów. Jak dla mnie dzieło Reikon Games to bardzo mocny kandydat do tytułu polskiej gry roku. Polecam, bo takie gry nie wychodzą na co dzień.