W środku lasu ląduje małe liso-podobne zwierzątko, które przy pomocy delikatnego śpiewu poznaje maluchy innych gatunków, pomaga dorosłym zwierzętom, uczy się ich języków, sprawnie wskakuje na drzewa. Wszystko po to aby obudzić las i zmierzyć się z Niemymi - nieokreślonymi wrogami reprezentującymi jakieś zło, zagrożenie dla harmonijnego leśnego świata.
Fe od początku wzbudza wizualny zachwyt. W górskim lesie panuje nieco nierzeczywista fauna i flora. A nasz mały bohater sprawnie skacze po skałach i drzewach w poszukiwaniu nowych wyzwań. Chociaż sprawnie to może za dużo powiedziane bo o ile po drzewach skacze świetnie o tyle po skałach już niezbyt. Do tego otoczony jest delikatnymi dźwiękami zrealizowanymi na absolutnie najwyższym poziomie. Dźwiękami oczywiście natury bo słów tam nie uświadczymy żadnych. Te nowe języki, które nasz mały bohater poznaje to właściwie coś w rodzaju piosenek dzięki którym podbija serca pomagających mu później przedstawicieli innych gatunków.
Gdyby spróbować włożyć Fe do jakiejś szufladki gatunkowej to jest to platformówka ale ta jej platformówkowość nie jest wymagająca. Ot trochę wspinania się, skakania, szybowania. To bardziej sposób poruszania się naszego bohatera niż faktyczny opis gatunku. Fe jest nade wszystko grą artystyczną, opartą na emocjach i kreatywności. To niezbyt długa delikatna opowieść, osadzona w urokliwym świecie pełnym niezwykłości. Po brutalną bitwę idźcie gdzie indziej - po lasach Fe stąpa się po cichu i na paluszkach.