Nasza historia w Tower of Time zaczyna się dość nietypowo. Gra przypomina nam dawne czasy, gdy jeszcze jako osesek ze skupieniem polowaliśmy na leśną zwierzynę. W pewnym momencie, zupełnie przez przypadek, na skraju lasu natrafiamy na tajemniczą i niezwykłą budowlę. W ogromnej dolinie, gdzieś daleko na horyzoncie połyskuje potężna, wbita do góry nogami w ziemię, magiczna wieża. I chociaż czujemy, że nie powinniśmy się do niej zbliżać ani na krok, jakaś tajemna siła ciągnie nas w jej stronę. Wiedzeni widmem niesamowitej przygody w końcu docieramy do jej podnóża i z wielką obawą otwieramy potężne wrota. Jak się na pierwszy rzut oka wydaje, sama wieża jest zupełnie pusta, ale gdy już mamy zawracać tajemniczy duch zaprasza nas przed swoje oblicze.
Właśnie wtedy dowiadujemy się, czegoś co już na zawsze zmieni nasze życie... Gra więcej nie wyjaśnia, tylko szybko przenosi nas w daleką przyszłość, gdzie już jako dowódca, na własne życzenie, trafiamy w rejony tak dobrze znane nam z dzieciństwa, gdzie w końcu będziemy w stanie wyjaśnić zagadkę tamtego dawnego, pamiętnego popołudnia. I w taki właśnie sposób zaczyna się nasza właściwa historia w Tower of Time. Ta polska produkcja to gra jakiej do tej pory na próżno szukać na rynku. To dość specyficzne połączenie klasycznego RPG z funkcją aktywnej pauzy. Całą rozgrywkę obserwujemy tutaj „z góry” w rzucie izometrycznym, a naszej drużynie polecenia wydajemy przy pomocy myszy i kilku klawiszy klawiatury. Gra mi osobiście przypomina dość dziwne połączenie kultowego Diablo III, zwłaszcza jeśli mówimy o sterowaniu postaciami podczas zwykłego przemieszczania, z nie mniej lubianą serią Heroes of Might and Magic, gdy trafiamy już do ekranu samej walki. Muszę przyznać, że jest to dość dziwny mariaż, który ma jednak swoje plusy, jak i kilka sporych minusów.
Nasza historia w Tower of Time to wieczna eksploracja tajemniczej, magicznej wieży. Z każdym kolejnym piętrem na naszej drodze stają coraz to nowi i oczywiście silniejsi wrogowie. Sama fabuła została skonstruowana w ten sposób, by z każdym, kolejnym awansem delikatnie odkrywać swoje karty. Dzięki temu eksploracja tytułowej wieży jest naprawdę fascynująca i wciągająca. Na naszej drodze co jakiś czas pojawiają się także postaci fabularne. Niektóre z nich, próbują pomóc nam w naszej wędrówce, z kolei inne tylko udają naszych sprzymierzeńców. Ocenę ich intencji twórcy celowo zostawili samym graczom, co bez wątpienia dodaje trochę „smaczku” samej rozgrywce. Na samym początku wszystkie wydarzenia i postaci, które spotykamy w wieży wydają się być umieszczone tam zupełnie przypadkowo. Jednak z biegiem gry okazuje się, że każda z nich trafiła tam z konkretnego powodu. Odkrywanie takich meandrów fabuły sprawia naprawdę sporo radości.
Tower of Time to jednak nie tylko eksploracja. Pomówmy teraz nieco o samej walce. Podczas potyczki, gra przenosi nas na zupełnie inną mapę, przypominającą nieco te ze wspomnianych wcześniej Heroesów. Widzimy na niej rozmieszczenie naszych, a także wrogich jednostek na polu gry. Na pasku akcji mamy za to do wyboru zaklęcia jakimi chcemy zaatakować naszych przeciwników, a samą walkę możemy w każdej chwili zatrzymać, by zaplanować kolejny ruch, czar, czy odpowiedź na zbliżający się atak wroga. Podczas walki nieustannie korzystamy z magii, a poszczególne zaklęcia rzucamy przy pomocy klasycznych klawiszy Q, W czy E. Oczywiście twórcy nie zapomnieli także o fanach klasycznego oręża, powalczymy tu też nieco wręcz czy na odległość. Same potyczki trwają zazwyczaj od kilkudziesięciu sekund do nawet kilku minut, a gra nasyła na nas prawdziwe fale wrogich jednostek. Gdy już rozprawimy się z nimi wszystkimi, możemy w końcu opuścić tryb walki, a gra daje nam wtedy możliwość „pchnięcia” fabuły do przodu i odblokowania kolejnego, najeżonego przeciwnikami piętra. A ich samych, tytułowa wieża ma naprawdę krocie.
Podsumowując, Tower of Time to nieszablonowe i nowatorskie RPG, które powinno przypaść do gustu fanom tego typu gier. Trzeba jednak zdać sobie sprawę z tego, że nie jest to tytuł idealny. Miejscami gra razi niewielkim, mocno ograniczonym i „oskryptowanym” światem. Widać to zwłaszcza podczas wykonywania fabularnych questów. Niektóre z nich potrafią doprowadzić nas do szewskiej pasji, a wieczne bieganie po mapie w poszukiwaniu jednego, maleńkiego przedmiotu ze skrzyni to prawdziwy test cierpliwości. Co gorsza bez wykonania tego konkretnego zadania nawet nie myślcie o podchodzeniu do schodów prowadzących na kolejne piętro. Kolejny minus za sztampowe, dość nudne i wtórne potyczki. Przez całą rozgrywkę nie mogłem się przyzwyczaić do dość specyficznego systemu walki z aktywną pauzą i nieco buraczanych i niezbyt skomplikowanych animacji podczas samych pojedynków.
Z kolei warto natomiast docenić tu samą skalę umiejętności naszych wrogów. Tower of Time to gra dla każdego. Tytuł oferuje aż pięć poziomów trudności, także bez problemu poradzi sobie tutaj nawet największy żółtodziób, a i większy wyjadacz nie będzie narzekał na brak wyzwań. Kolejny, spory plus za grafikę. Gra wygląda wprost prze-śli-cznie. Na szczególną uwagę zasługują świetnie rozrysowane, osadzone w klimacie fantasy cutscenki,. Sprawiają one wrażenie pięknie wydanej książki, której strony aż chce się wertować. Ponadto twórcy zadbali też o bardzo dobrą, klimatyczną ścieżkę dźwiękową i nawiązujące do tematyki filmowe dialogi. Niewątpliwie strona wizualna to ogromny atut tej produkcji. I na koniec cr?me de la cr?me, czyli sama fabuła. Tower of Time dosłownie je się łyżeczkami, a samej historii nie powstydziłby się niejeden filmowy scenarzysta. Czapki z głów.
Podsumowując tę polską produkcję trzeba sobie odpowiedzieć na jedno pytanie. Czy Tower of Time to gra warta polecenia? To przede wszystkim bardzo nierówny tytuł, który części graczy, z uwagi na swoje specyficzne sterowanie, na pewno nie przypadnie do gustu. Moim zdaniem warto jednak chociaż na chwilę zagłębić się w tę nietuzinkową historię i na własnej skórze sprawdzić, czy to właśnie Wam uda się uratować ten magiczny świat fantastycznej Artary? Cześć!