Piłka nożna to najpopularniejszy sport na świecie. To bezdyskusyjny fakt. I na tym polu istnieją tylko dwie serie gier, które od lat konkurują o miano pierwszeństwa. Pro Evolution Soccer może nie posiada takiego budżetu reklamowego, nie ma też wszystkich licencji, ale nadrabia to ciekawymi trybami gry i przede wszystkim świetnym czuciem uczestniczenia w meczu. Nowością w odsłonie 2020 są m.in. konferencje prasowe i rozmowy z szefostwem, gdzie jako trener składasz deklaracje i planujesz cele na cały sezon. Są też nowe scenki, gdy do drużyny dołącza znaczący zawodnik lub zbliżają się wyczekiwane przez kibiców derby. Przed meczem ustalamy skład i zaczyna się prawdziwa zabawa.
Mam wrażenie, że spadła dynamika gry, choć akcje układa się doskonale. Zawodnicy mądrze się wystawiają i mają olbrzymi wachlarz zagrań. W tej odsłonie poprawie uległy strzały, zwłaszcza sytuacyjne, niejako przebijając ideał z roku 2018. Świetne jest też to, że nie każde podanie idzie do adresata idealnie jak po sznurku, a zmęczony piłkarz potrafi zepsuć nie jedno zagranie. Ale piłkarze swoje potrafią i zagrać piłkę mogą w praktycznie każdy, także widowiskowy, sposób. W trakcie zabawy sprawdza się to wybornie i już po tym widać, z jakiej klasy zawodnikiem mamy do czynienia. Obniżono też celność główek, bo w ubiegłym roku praktycznie każde dośrodkowanie to był pewny gol. Bardzo duży plus dla bramkarzy, którzy zaczęli częściej bronić nogami, a potężne bomby nie lądują już w ich rękach. Czucie gry i piłki nawiązuje do rewelacyjnej odsłony z roku 2018 i jest bliskie temu, co oglądamy na stadionach całego świata. Wymienność pozycji, wychodzenie obrońców na skrzydła, dołączanie do ataku środkowych pomocników, ściąganie na siebie uwagi obrońców - wszystko jak w prawdziwym meczu. No i kamery, których jest więcej, a możliwości ich ustawiania są prawie nieograniczone. Bliżej murawy, z pozycji kibica, pod dachem stadionu, telewizyjna... do wyboru, do koloru.
Wraz z utratą licencji na Ligę Mistrzów i Europy, Konami postawiło na ligi i reprezentacje. Prócz standardowych rozgrywek w Anglii, Hiszpanii, we Włoszech, Francji, jest liga holenderska, portugalska, turecka, belgijska, rosyjska, szkocka, duńska, szwajcarska, ligi azjatyckie, amerykańskie plus trochę drużyn m.in. z Niemiec czy Szkocji. Brak Bundesligi jest bardzo odczuwalny, ale dla chcącego nic trudnego. Fani serii doskonale wiedzą jak sobie poradzić, bo w sieci - jak co roku - pojawia się plik, który należy wczytać w grze by cieszyć się pełnymi licencjami, oryginalnymi herbami, strojami i nazwami stadionów oraz drużyn. Pojawia się też wspomniana Liga Mistrzów czy Europy, które oryginalnie występują w najnowszym PES-ie pod zmienionymi nazwami. Duże zaszły też w liczbie reprezentacji, których - zwłaszcza w Europie - jest multum. Co prawda nie podbiją serc wielu graczy, no bo kogo z całym szacunkiem obchodzą Wyspy Owcze?
We wspomnianym trybie Master League, wcielamy się w rolę menadżera wybranego klubu i próbujemy doprowadzić go do wielkich sukcesów. Nieodzowne są transfery, które w tym roku maja w końcu rzeczywiste ceny zawodników. Chcesz Griezmanna? Minimum 150 milionów euro, a i klub go posiadający musi się zgodzić. Lewandowski - 80 milionów, Kevin De Bruyne - ponad 200, a może Messi? Udało mi się go kupić za jedyne 360 milionów euro. Do tego dochodzą wypożyczenia, drużyna młodzików, skauci - wszystko to, co fani serii doskonale znają. Oczywiście menusy uległy zmianie i oprawa graficzna prezentuje się bardzo dobrze i przejrzyście. Jest też znany Become a Legend, gdzie wcielamy się w jednego zawodnika i staramy się zrobić międzynarodową karierę. Wraz z rozwojem przychodzą kolejne propozycje, aż gracz trafia do takiego Manchesteru United i w międzyczasie strzela bramki dla reprezentacji Polski. Tu niestety zaszły tylko kosmetyczne zmiany, które wyłapią wytrawni fani serii. Z pozostałych trybów gry są mecze towarzyskie, różne puchary, czyli PES-owy standard. Jeśli chodzi o zabawę po sieci, jest jeszcze bardziej opakowane myClub oraz zupełna nowość Matchday. Są to zawody online, gdzie wybieramy ekipę i gromadzimy dla niej punkty w rozgrywkach fazy grupowej. Najlepsi spotkają się w finale, a relacja będzie odbywała się w sieci.
PES 2020 wygląda fantastycznie. Oprawa przedmeczowa może nie powala, ale publiczność jest żywiołowa, w tle słychać bębny, trąbki, a strzelając gola na wyjeździe stadion cichnie i z oddali słychać tylko grupkę naszych fanów. No i same obiekty - są ładne, ale najlepiej wyglądają te, z którymi Konami podpisało odpowiednią umowę. Bayern Monachium, Juventus, Barcelona czy Manchester United - te stadiony ociekają detalami i prezentują się fantastycznie, łącznie z tunelami, którymi na murawę wybiegają piłkarze. Podobnie jest z twarzami czołowych zawodników, które wyglądają jak wyjęte z transmisji telewizyjnej. Od razu można poznać Hazarda, Suareza, Neymara, Piątka, no i te detale... Świetnie wykonane fryzury, krople potu, charakterystyczne cieszynki. Nie ma się do czego przyczepić.
Fani piłki nożnej nie mają się co zastanawiać. eFootball PES 2020 to najwyższa jakość, rewelacyjna rozgrywka, wspaniała oprawa, mnóstwo trybów gry online i offline, masa smaczków. Nie ma ewolucji, bo ciężko stworzyć coś nowego, ale jest przemyślana ewolucja. Trochę boli brak kilku licencji, ale jak mówiłem, w bardzo prosty sposób można sobie z tym - legalnie - poradzić. Co więcej, w drugiej połowie przyszłego roku otrzymamy za darmo oficjalny turniej Mistrzostw Europy 2020, do którego Konami nabyło licencję. Jeśli więc ktoś stawia na realizm rozgrywki i czucie piłki na boisku, to wybór może być tylko jeden. Z bólem serca odinstalowałem PES-a 2019, ale czas się pożegnać, bo na boisku pojawił sie nowy król. Z numerem 2020 na koszulce.
PS. Dla fanów ocen liczbowych, eFootball PES 2020 zasługuje na 9/10.