Łukasz Rabikowski trzy lata temu zachwycał się Civilization VI po ograniu jej na komputerze stacjonarnym i w wersji konsolowej to wszystko co stanowi o wielkości "cywilizacji" jest na miejscu. Co więcej - Firaxis ma już doświadczenie w "konsolowym" podejściu do strategii więc budząca największe obawy kwestia sterowania jest tu też pomyślana na tyle dobrze, że momentów tęsknoty za myszką jest niewiele.
Po trzech latach od premiery Civilization VI to nadal TO.
W wersji konsolowej dostaliśmy od razu rozszerzenie "Gathering Storm", które dodaje do rozgrywki oprócz nacji i map także kwestię zmian klimatycznych. Trudne do rozwiązania i skłaniające do myślenia na temat naszego, niewirtualnego świata. I tak wkraczając do tego olbrzymiego ale i przejrzystego świata powiązań i relacji, kluczowych decyzji, balansowania, podejmowania ryzyka i chłodnej kalkulacji dostaliśmy do dyspozycji piękne graficzne okoliczności przyrody, świetnie doprawione nienachalną ścieżką dźwiękową. Teraz spokojnie możemy zarywać kolejne nocki budując swój świat, tudzież podbijając go na któryś z dostępnych sposobów, albo próbując uchronić go przed zagładą.
O Civilization VI trudno jest powiedzieć coś nieprzychylnego ale oczywiście, że się przyczepię. Na przykład polskiej wersji językowej. Poprawnej - ale brzmiącej jak przepuszczona przez syntezatory mowy. Bywają w grze też momenty tak stereotypowe i patetyczne, że nie wywołują bardziej podniosłej atmosfery a raczej śmiech. Bywa też, że to co miało być katastrofą naturalną przypomina rozmachem przeciekającą pralkę. Ale podkreślę - czepiam się. Koniec końców Civilization VI, mimo trzech lat od premiery, nadal daje radę wnieść w konsolowy świat tak wyczekiwany rozmach strategii 4X i robi to tak, jak tylko Sid Meier potrafi. Czyli najlepiej.