... powtórzę to określenie, bo według mnie najlepiej oddaje standardy Outriders. Czyli strzelanki, którą można traktować jako kooperacyjną, ale także bawić się samemu. Ten tryb rozgrywki, w której można strzelać się z kolegami miał trochę przejść i trudności, ale wygląda na to, że wszystko wychodzi na prostą. Choć weterani takich rozgrywek (ja nawet to przegapiłem) zwracają uwagę na kilka niedociągnięć, jak na przykład słabe możliwości komunikacji między graczami.
Tak czy inaczej (jeśli akurat serwery nie "muliły") bawiłem się całkiem, całkiem. Warto tu podkreślić, że Outriders wymaga stałego połączenia z Internetem. Nawet w wersji dla jednego gracza i przez to miłośnicy singla byli doświadczeni przez problemy z siecią, bo też musieli czekać, zanim gra załadowała się do menu. Teraz (wczoraj grałem ostatni raz) odbywa się to jednak szybciej.
Outriders to strzelanka z perspektywy trzeciej osoby (czyli kierujemy ludzikiem na ekranie). Futurystyczna. Ziemia zginęła. Schluss. Wybrańcy (w tym oczywiście my) lecą na nową planetę, którą ludzkość też zamierza zrujnować... To znaczy - gdzie zamierza się osiedlić. Jesteśmy Outriderem: takim najemnikiem, który ma dbać o bezpieczeństwo kolonistów, facetem od tych trudniejszych tematów, gdzie metody naukowców przestają przynosić efekty, a walutą negocjacji jest ołów.
Wszystko na początku trochę brzydko pachnie "paździerzem". Szczególnie dialogi... Główny bohater jeszcze spoko, ale reszta... no ludzie próbują, ale trzeba kilku godzin, żeby się do tego przyzwyczaić. Jednakowoż da się i warto, bo z tego ciasta - na początku bardzo surowego - rośnie bardzo dobry wypiek. Oczywiście jest plot twist: ujawnię, że chodzi o zyskanie specjalnych mocy dla naszej postaci. Bo na początku wybieramy jedną z klas, a każda wiąże się z inną taktyką grania, innymi właściwościami, umiejętnościami. I to faktycznie wyszło. Kiedy opanujemy używanie mocy, tak żeby współgrały z używaniem broni palnej, to daje ekstra możliwości taktyczne. A kiedy przyładujecie mocą, nagle pojawicie się za linią wroga - to buduje akcje właściwie filmowe. Co przynosi naprawdę olbrzymie dawki satysfakcji. Samo strzelanie zresztą też jest dobrze wyważone, każdą broń odpowiednio czuć, siłę ognia, zakres jej rażenia - i to jak bardzo czują ją wrogowie na własnych skórach.
Wraz z biciem licznika gry Outriders powoli się otwiera i oferuje coraz więcej; toporna na początku fabuła zaczyna intrygować, postaci - mniej irytować, grafika - z takiej pstrokatej postapokalipsy, która momentami może przyprawić o oczopląs zaczyna cieszyć z jednej strony szczegółami, z drugiej - monumentalizmem, odpowiednio wyważonym. Zdarzają się błędy graficzne, ale też nie jakieś szczególnie frustrujące. Choć fakt: Outriders na pewno przyda się jeszcze trochę pracy. Myślę, że oczy graczy ucieszyłaby większa paleta wrogów, bo ci teraz trochę za często się powtarzają, mile widziane będą też dodatkowe misje, lifting rozgrywek sieciowych i kilka innych spraw...
... i mam nadzieję, że tego doczekam, bo zamierzam Outriders być wierny. To bardzo dobry naśladowca najlepszych w swojej dziedzinie, Gears of War czy Destiny.