Nie będę Wam opisywał kolejnych, niesamowitych krain, jakie odwiedziłem w Elden Ring. Na marginesie: czytam gdzieś opinie, że Elden Ring "nie wygląda next-genowo". Hmm, zabijcie mnie (nomen omen), ale nic nie poradzę, że grafika w opisywanej grze mnie zachwyca. Owszem, czasami coś "chrupnie" w animacji. Nie zmienia to jednak faktu, że twórcy wzięli wszystko co najlepsze - i wiele więcej - ze swoich dotychczasowych kreacji, aby połączyć to w jeden, wielki, epicki otwarty świat. Fani poprzednich gier From Software nie muszą czytać dalej: o ile ginęliście w "soulsach", zagryzaliście zęby walcząc z bossami w Sekiro, wypatrywaliście zagrożeń w Bloodborne - to albo już Elden Ring macie, albo natychmiast wpiszcie go na listę "muszę mieć". Wymówek do wiadomości nie przyjmuję, heh...
Ale - wracając do przerwanej myśli: w tej recenzji skupię się raczej na tym, dlaczego w mojej opinii zarówno Elden Ring, jak i jego poprzednicy, dostarczają tak wyjątkowych wrażeń żądnym przygody graczom.
Po pierwsze: niesamowity klimat tej (i innych) opowieści. Chociaż Elden Ring, oczywiście, jest RPG akcji, nastawionym na ultra-brutalną i niezwykle trudną - bądź, inaczej mówiąc, śmiertelnie realistyczną - walkę, tak wszystko to dzieje się w onirycznej, poetyckiej atmosferze przemijania i upadku. Majaczą na horyzoncie epickie zamki, wieże, potężne mosty - które zwiedzicie, otwarty świat Elden Ring doprawdy potrafi onieśmielić - a wszystko to albo w częściowej ruinie, albo chylące się ku upadkowi. Nawet wrogowie, chociaż jakże często odrażający i zawsze niezwykle niebezpieczni, przynajmniej u mnie nie wywołują jakiś "bohaterskich uczuć": że "zbawiam świat" czy coś podobnego. Zastanawiam się raczej, jakie okropieństwo się im przydarzyło, że teraz egzystują w tak strasznej formie.
Oczywiście historia w Elden Ring (chociaż nad światem przedstawionym pracował także słynny pisarz George R.R. Martin, ten od "Gry o Tron"), opowieść jak to zwykle u Japończyków, jest dawkowana w sposób bardzo subtelny. Słowa narratora z początku raczej prowokują do stawiania pytań o los tego uniwersum, niż na cokolwiek odpowiadają i wyjaśniają. Przygotujcie się na enigmatyczne dialogi, pełne aluzji do wydarzeń, ludzi, których losy może poznacie - a może jednak nie... Kiedyś już o tym pisałem, gdy gram w kolejne tytuły od From Software, towarzyszy mi niezbyt pocieszająca myśl. Taka uniwersalna prawda, która jest zawarta i w Elden Ring: gdy ludzie dostają do ręki potężne narzędzia, które mogą posłużyć także do zniszczenia - niepohamowana żądza władzy, sławy, zaszczytów, zazdrość, mrok ludzkiej duszy zawsze poprowadzi do katastrofy. Użyję prostego porównania: wyobraźcie sobie, że w średniowieczu ludzkość faktycznie miałaby dostęp do czarów, nadprzyrodzonych mocy wzywania istot z innego świata. Jestem przekonany, że skończyłoby się to zniszczeniem i śmiercią. Zawsze, także teraz. I taki klimat kreuje Elden Ring.
Czy jest łatwiejszy? A może trudniejszy od poprzedników? Odpowiedź na to pytanie jest złożona. Bo jest i łatwiej - i niezmiennie bardzo trudno. Łatwiej, bo jest więcej punktów zapisu - ale, przykładowo, zawsze w drodze do fabularnego (bądź jakiegokolwiek innego) bossa, przejdziecie przez bardzo solidną "ścieżkę zdrowia" aby się z nim zmierzyć. Tradycyjnie, nawet grupa "prostych" przeciwników może posłać nieostrożnego wędrowca do piachu. Naturalnie, ogromną zmianą jest możliwość dosiadania wierzchowca. To bardzo ułatwia eksplorację ogromnego świata, wrogom też uda się uciec. Choć nie zawsze tego chcemy - bo bez walki, nie ma wielu run, waluty w tej grze. Płacimy nimi zarówno za zakupy w sklepach jak i - przede wszystkim - za kolejny punkt do siły, witalności, zręczności i tak dalej. Rozwój, lepszy ekwipunek, sensowne "zakupy" do buildu naszej postaci są kluczowe. Można być magiem, można stawiać na uniki, można być opancerzonym zbrojnym, albo czymś pomiędzy - opcji jest bardzo, ale to bardzo dużo. Do tego specjalne przedmioty przyzywające pomocników, wzmacnianie lub zmienianie ataków specjalnych. No może i jest łatwiej - jak te wszystkie mechaniki opanujesz i będziesz umiał ich użyć na swoją korzyść...
... bo, przykładowo, "burzowe stąpnięcie", żeby ogłuszyć na moment adwersarza działa świetnie - ale jak źle wyliczycie odległość od wroga i za późno je odpalicie, to zamiast bić - sami będziecie bici. To tylko przykład, oddaje ideę. Animacje w tej grze (a i już w pierwszym Demon's Souls), są prawdziwie mistrzowskie. Czujesz siłę zadawanych ciosów - ale i czujesz boleśnie, gdy sam zostaniesz trafiony. Walka sprawia trudności, bo jest (takie mam wrażenie), bardzo realistyczna. Jak potykasz się z kimś wielkim na kilka pięter - to gdy grzmotnie maczugą i się nie uchylisz istnieje ryzyko graniczące z pewnością, że tego nie przeżyjesz. Jak napadnie na Ciebie grupa, to będą siekali bez opamiętania, nie licz na danie pardonu. Areny z bossem ostrzeliwane jeszcze przez łuczników? Hej, klasyka gatunku - wspominając Tower Knighta z pierwszego w serii Demon's Souls. Wróg atakujący podstępnie zza węgła, aktywujące się pułapki, albo przeciwnicy zaczajeni na sufitach i spadający na głowę - oczywiście, że tak! Elden Ring jest dziełem From Software i tu mamy swoiste "śmiercionośne the best of" wszystkich wrednych pomysłów, jakie przygotowali dla graczy. Mówiłem o tym nie raz: gdy przemierzam światy wykreowane przez From Software, mam wrażenie, że to ja tam stoję w tym lochu, a nie jakiś wielki bohater, którym tylko steruję. Niezmiennie przekonuję się, jak kruchy jestem i w jak niebezpiecznym miejscu się znalazłem.
Do tego, jako się rzekło, gra jest wielka. Może nie każdy opcjonalny loch powali na kolana zróżnicowaniem - ale liczba atrakcji do odkrycia jest przeogromna. W sieci znajdziecie już interaktywną, aktualizowaną przez fanów mapę ze znajdźkami. Już jest też mnóstwo poradników, jak dotrzeć do ukrytych lokacji, jak znaleźć świetne przedmioty pochowane skrzętnie w jakiś odnogach korytarzy, które wcale nie łatwo znaleźć. A propos jeszcze walki i zróżnicowania: naprawdę nie musicie się obawiać, że zabraknie nowych typów wrogów. W grach From Software zawsze było świetnie pod tym względem. Naturalnie uwzględniając fakt, że każde z tych okropieństw chce Ciebie, Drogi Graczu, poszlachtować i zetrzeć w proch. Projekty bossów, zmieniający się wachlarz ciosów i wyzwanie za tym idące - Elden Ring to majstersztyk pod każdym względem.
A żeby było jeszcze ciekawiej, to nawet jak przejdziecie grę, nie ma absolutnie żadnych szans, aby za jednym razem odkryć wszystko, co przygotowali twórcy. Myślę, że jeszcze długo będą się pojawiały informacje o tym, jak to szczególnie dociekliwy gracz odkrył jaką tajemnicę Elden Ring. Nie uświadczycie tu "normalności". Oczywiście spotkacie postaci niezależne, ale to świat zniszczony i opuszczony przez zwykłych ludzi. Będący jednym wielkim torem przeszkód dla gracza. Są oczywiście tacy, którzy przechodzą to z zamkniętymi oczami, bez odniesienia obrażeń, na pierwszym poziomie - ale zwykli gracze, tacy jak ja, mozolnie "wyrąbują" sobie drogę do zwycięstwa. Od porażki do porażki. Ale wiecie co - może to jedna z najważniejszych cech Elden Ring i jego poprzedników - chcecie zobaczyć, co będzie dalej! Zafascynowani tym światem będziecie czekać na kolejne niesamowite odkrycie. Na następną piękną (acz często mrocznym pięknem) lokację.
Wpływ "soulsów" na całą branżę był i jest ogromny. W końcu From Software wykreowało własną niszę w gatunku action RPG. Zainspirowali wielu innych twórców, pokazali, że nawet bardzo wyśrubowany poziom trudności może motywować do dalszej gry. Choć wielu się od ich produkcji odbiło, oj wielu. Nie wiem, czy Elden Ring dla nich własnie będzie przełamaniem. Ale wiem, że Elden Ring absolutnie zasługuje na te wszystkie "dychy" w recenzjach. Wybitna to gra, spełnienie marzeń o idealnych "soulsach". A że zginiecie dziesiątki razy? Aby odkryć tajemnice Eldeńskiego Kręgu, warto będzie ponieść tę ofiarę...
Ocena: 10/10