Jak już wspomniałem - wszystko jest w konwencji animowanej, takiej bardziej bajkowej, a postaci są komiksowe, co sprawia, że to bardziej satyra na reżim, niż zabawa w faktycznego satrapę.
Choć sama gra jest ekonomiczną strategią z krwi i kości. Jednak pozwalając nam wcielić się w zamordystę twórcy w rzeczywistości stworzyli znacznie większą paletę opcji i manewrów, bo przecież tyrani z gruntu pozwalają sobie na więcej, jak na przykład jawne okradanie poszczególnych krajów z ich własności, choćby to były ich najbardziej rozpoznawalne symbole. Nowością w porównaniu do poprzednich części serii jest to, że tym razem stery władzy dzierżymy na kilku wyspach, a nie jednej jak we wcześniejszych odsłonach. A nasi szpiedzy poza podkradaniem dóbr narodowych mogą też przywłaszczyć dane technologiczne konkurentów.
No dobrze, nie będę za dużo mówił o mechanice i zasadach, w końcu gra ma już trochę na liczniku. Chodzi teraz o edycję na nowe konsole. Co tu się zmieniło? No cóż. Prawdę mówiąc zmiany jakoś niespecjalnie biją po oczach. Przynajmniej na mnie nie zrobiły specjalnego wrażenia. To nie wada, bo gra była od początku estetyczna graficznie i bez jakiejś specjalnej edycji nextgenowej. Ale nadal jakoś niektóre krawędzie się rozłażą przy zbliżeniu, jest oczywiście wyższa rozdzielczość, ale to też Trudno zauważyć na pierwszy rzut oka, no i jakby na ulicach Waszej republiki bananowej też ruch jakoś gęstszy i trochę głośniej, może przyroda też chyba nieco żywsza.
Takie mam impresje, ale co do zasady to nie zmieniają one mojego postrzegania gry. I nie będę także Was przekonywał do takiej zmiany. Jeśli graliście - wiecie już że Tropico to bardzo dobra seria. Tak jest też teraz. Nowa edycja? Dla estetów. Miłośników ekonomii i strategii, którzy przywiązują wagę do detali graficznych. To jak najbardziej. Pozostali będą się bawić tak samo dobrze, jak wcześniej. Czyli bardzo. Czyli na taką solidną ósemkę. I pół nawet.
Ocena: 8,5/10