...co oznacza także realistycznie pokazywaną przemoc - również wobec dzieci - wulgaryzmy czy erotykę. Gra jest oznaczana jako przeznaczona dla ludzi od 18 roku życia: i tak jak czasami biorę takie ograniczenia "w nawias", to gdy grałem w Final Fantasy XVI, wyganiałem młodszego syna z pokoju, jeżeli właśnie do niego wszedł. Jednocześnie, żeby to dobitnie wyartykułować: fabuła Final Fantasy XVI do końca trzymała mnie w napięciu i z niecierpliwością czekałem na moment, kiedy znowu odpalę konsolę. Czułem się, jakbym oglądał serial, zwłaszcza przez pierwsze godziny, zrealizowane w myśl złotej zasady o "trzęsieniu ziemi i rosnącym później napięciu". W dalszej części tej zabawy - uspokoję - nie zabraknie i eksploracji (choć to nie jest otwarty świat), mnóstwa walk, opcjonalnego polowania na wielkie bestie, dodatkowych zadań pobocznych, czyli nie musicie się martwić, że nowy "fajnal" to tylko jakaś wizualna nowela. Choć fakt, w pewnych momentach fabuła zwalnia - no ale bez przesady, chyba nikt nie oczekuje, że przez 40 godzin będzie ciągła "jazda bez trzymanki", prawda?
Wytrawni fani serii oczywiście bez problemu rozpoznają też mnóstwo nawiązań do jej bogatej historii - tradycyjnie zresztą wykorzystanych w zgoła odmienny sposób. Bo - wyjaśnię niezorientowanym - każda część jest osobnym bytem (choć zdarzały się mini serie, jak przy okazji "dziesiątki" czy "trzynastki"), więc nie musicie się martwić, że czegoś nie zrozumiecie, bo nie graliście w inne odsłony. Ale też mają one wspólne elementy, czy nawet nazwy bądź imiona postaci. Jako jedyny przykład podam rolę wielkich potworów, które w wielu "fajnalach" były po prostu przyzywane jako pomoc w walce i na tym się ich rola kończyła. Gdy w Final Fantasy XVI pełnią jedną z głównych ról w opisywanej historii.
Zresztą, podsumowując wątek fabuły - "fajnale" zawsze stały ciekawą opowieścią, niesamowicie wykreowanymi światami, często w wyjątkowy sposób łącząc elementy nowoczesnych technologii z magią czy mieczami - no i zawsze ratowaliśmy świat. Szestasta odsłona jest o tyle wyjątkowa, że tu jest to pokazane w bardzo naturalistyczny, brutalny wręcz sposób. A ja to oglądałem z niesłabnącym zainteresowaniem.
Sporo też przed premierą mówiło się w branży o gruntownie przemodelowanej walce. Czuwał nad tym elementem człowiek związany ze świetnymi slasherami z cyklu Devil May Cry, więc i od razu wiadomo było, że nie ma tu mowy o jakiś turowych starciach. I chociaż elementy zręcznościowe w gatunku nowe nie są, tak zastanawiałem się, na ile fan gier fabularnych będzie miał ochotę wziąć udział w slasherze? Cóż, sprawa jest w sumie prosta, gdy dodacie słowo "action" do jRPG, macie odpowiedź na to, w jakim gatunku Final Fantasy XVI osadzić. A że wiele właśnie action jRPG odniosło spore komercyjne sukcesy, to moja "obawa" chyba jest jednak przesadzona. Zresztą, walka w "szesnastce" nie jest aż tak zręcznościowo wymagająca jak w slasherze. Bliżej tu do hack'n'slash, gdzie za ciosy czy czary odpowiadają dwa przyciski plus ich kombinacje - niż do slasherów z listą ciosów w stylu "wciśnij dwa razy kółko, raz kwadrat i jeszcze zrób półobrót analogowym stickiem". Nie przez przypadek w powyższym przykładzie przytoczyłem symbole z pada do PS5, bo na ten moment to ekskluzywna gra dla tej konsoli.
Aha, należy też podkreślić, że nowy "fajnal" po raz pierwszy w historii jest spolszczony. A że ja lubię dalekowschodni klimat, to tradycyjnie odpaliłem japoński dubbing i do tego - powiedzmy to jeszcze raz - po raz pierwszy w historii włączyłem polskie napisy. Super! Świetna to wiadomość, bo już od pierwszych minut gracz może czuć się nieco przytłoczony ilością serwowanych informacji o przedstawionej w grze fabule. Kto jest królem jakiego królestwa, kto z kim jest w sojuszu, kto kogo zdradził i dlaczego - a właściwie dlaczego ten świat wygląda, jak wygląda, gdzie przebiegają granice państw i o co walczą, jakie są reguły i zwyczaje panujące w ich społeczeństwach? No sporo tego, ale nie stresujcie się, wszystko się wyjaśni, a i są przygotowane różne kompendia, które stosunki panujące w krainie Valisthea opisują. I nie ma już tu bariery językowej, więc jeszcze raz wypada to podkreślić, że Final Fantasy XVI zagracie z polskimi napisami.
Wspomniałem, że tak jak niezwykle ważna i wciągająca jest historia, tak nie brakuje "gry w grze", czyli także wielu dodatkowych aktywności. I warto na to zwrócić uwagę. W mojej ocenie takiego tytułu nie kupuje się tylko po to, żeby "przejść historię". Naprawdę warto eksplorować, bawić się grą - zresztą, skoro na premierę kosztuje niemało, to do tych ze 40 godzin opowieści spokojnie dodajcie sobie drugie tyle - jak nie więcej - poświęcone na dodatkowe walki i opcjonalne przygody. Może zajęcia dodatkowe nie zawsze są tak spektakularnie pokazane jak wątek główny, ale - zachęcam - nie ograniczajcie się tylko do niego.
Podsumowując, co już pewnie wiecie, ja akurat należę do tych osób, których nowy "fajnal" zachwycił, choć zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy recenzenci podzielają taką opinię. Ale to jest nota ode mnie - niech będzie "dycha". Raz, w ramach szerzej pojętej mojej prywatnej walki o odmitologizowanie tej oceny - bo nagle okazało się, że 10/10 to nie powinna właściwie dostać żadna gra w dniu premiery, tylko kiedyś tam to się będzie mówić, że "wybitna". No - nie, nota maksymalna czasami się naleźy. Bo dwa, dla mnie recenzowana produkcja jest wybitna w gatunku tu i teraz. Więc daję 10/10.
Ocena: 10/10