Przygotowany otwarty świat ma to do siebie, że jest w nim zatrzęsienie atrakcji. The Crew Motorfest to de facto festiwal samochodowy umiejscowiony w słonecznych, rajskich klimatach, z ogromem wyścigów, wyzwań i znajdziejk, w których na start mocno się gubiłem. Jednak pomoc kobiecego wirtualnego asystenta okazała się na tyle przydatna, że po kilku przejażdżkach ogarniałem ogólnie co i jak. A ogarniania jest od groma. Ruszamy z piskiem opon.
Stworzenie własnej postaci, wybór samochodu początkowego i rajska wyspa O'ahu stała dla mnie otworem. Dostępnych było kilka playlist, czyli zestawów wyścigów, które miały jakąś cechę spólną - np. auta produkcji japońskiej, trasy biegnące najbardziej malowniczymi drogami itp. Do tego sporo wyzwań, które polegają na przejechaniu odcinka w wymaganym czasie, osiągnięcie odpowiedniej prędkości, przejazd bramkami, no trochę tego jest, a wciąż przybywają nowe. Uruchomienie playlisty powoduje pojawienie się całego zestawu z nim związanego. Kilka wyścigów, wyzwań i miejsc do uwiecznienia na zdjęciach. Gdy po kilkunastu godzinach zabawy miałem aktywne wszystkie playlisty, mapa była wręcz zapchana setkami aktywności. Cudownie.
Playlisty to temat główny The Crew Motorfest i jestem nimi wręcz zauroczony. Np. malownicza wycieczka po Hawajach to 9. wyścigów na przepięknych trasach, gdzie jeździłem takimi cudami, jak znany wszystkim bus Volkswagen Kombi, szybki Ford GT czy off-roadowy Ford Bronco. Playlista 911 Legacy jest oczywiście poświęcona dziedzictwu Porsche, czyli jazda 911, 959, 911 GT3 Cup. Magia. Vintage Garage to podróż w przeszłość, gdzie bezstresową jazdę zapewnia m.in. Cadilac Eldorado z 1957 roku z klimatyczną muzyką z epoki przygrywającą w tle, czy absolutne cudo Ferrari F40. Jest playlista poświęcona Mustangowi, samochodom elektrycznym, czy znanym osobowościom (podobno, bo nie kojarzę ani przedstawionego jutubera, ani mistrza tuningu z Japonii), za to kojarzę Supercar Blondie (ma 15 mln subów na YT), której zestaw oferuje możliwość jazdy samochodami prototypowymi. Jest to jedna z lepszych playlist, bo są to pojazdy, które może nawet nie trafią do produkcji. Absolutny motoryzacyjny kosmos. Lamborghini Terzo [TERZO], Lamborghini Egoista, Bugatti La Voiture Noir [LA VOLCIUR NUŁA], francuskie Renault Trezor [TREZOR] i Citroen GT (DZITI), a na sam koniec przecudowny Mercedes Vision EQ Silver Arrow [wiżyn ejksju].
Czy wspomniałem, że za zakończenie każdej playlisty otrzymuje się samochód? Co prawda przypisany na stałe do danego zestawu, ale zawsze. W sumie pojazdów w grze jest... uwaga... ponad 600. Tak, sześć setek. Co więcej, nie tylko samochodów, ale też quadów, motocykli, motorówek i samolotów. Tak, można jeździć, pływać i latać. Na dodatek podczas jazdy dowolnej można się natychmiastowo przesiąść pomiędzy wybranym autem, pojazdem pływającym czy samolotem. Mocno ułatwia to przemieszczanie, zwłaszcza, że w powietrzu, wszystko jest w linii prostej. Ogólnie liczba pozadów przytłacza, zwłaszcza, że te najlepsze kosztują krocie i by je zdobyć trzeba poświęcić naprawdę dużo czasu na grind waluty. Oczywiście tu pojawiają się mikrotransakcje, możliwość kupienia za prawdziwe pieniądze innej waluty, za którą można kupić wymarzone samochody. Niestety przelicznik jest bardzo niekorzystny i musiałbym wydać kilkaset złotych, by mieć dosłownie kilka wymarzonych aut. Niestety. Mimo to po ponad 20 godzinach miałem w garażu przepiękne, moje ukochane Aston Martiny, mam też Lamborghini Diablo GT z 1999 roku, BMW M4, fantastycznego i ultra szybkiego Koenigsegga Agerę, Porsche 918 Spyder, jakieś Ferrari, trochę japończyków i całą gamę tak kochanych przeze mnie amerykańskich klasyków, jak Cadillac Eldorado, Chevrolet Camaro SS, Dodge Charger R/T, Pontiac Firebird, Shelby Cobra 427, a nawet DeLoreana znanego z filmu "Powrót do przyszłości". Tak, mógłbym wymieniać tak godzinami, bo liczba samochodów jest olbrzmia, a przecież jest jeszcze trochę quadów, motocykli, motorówek i samolotów.
Bardzo dobrze przemyślane jest sterowanie, bo z wyjątkiem motocykli, wszystkie pojazdy prowadzi się świetnie, zręcznościowo. Kontrolowane poślizgi, wchodzenie w zakręty na ręcznym, skoki, bliskie minięcia innych uczestników ruchu. Najmniej ekscytująco jest w samolocie i motorówkach, ale odnoszę wrażenie, że jest to miły dodatek do kilkuset dostępnych samochodów. Mimo to czuć różnicę w prowadzeniu quada, hypercaru czy pojazdu off-roadowego. Bardziej wymagający mogą grzebać w ustawieniach, za to każdy będzie tuningował pojazdy. Lepsze hamulce, silnik, opony, i nagle z auta szybkiego mamy potwora pożerającego kolejne kilometry trasy. I w sumie nie ma różnicy, czy jadę bolidem F1, ścigam się w pojedynku Lambo vs. Koenigsegg, zaliczam kolejne okrążenia monster truckiem, prowadzę Pagani, Forda, Nissana czy Toyotę, wszystkie prowadzi się równie lekko, nawet po mocnym tuningu. O dziwo nawet zawody w driftowaniu nie stanowią wielkiego wyzwania, podobnie jak wyścig dragsterów na ćwierć mili. Powtórzę raz jeszcze, liczba aut przytłacza, a przy małych zasobach waluty i jej niestety żmudnym zdobywaniu, trzeba mocno przemyśleć decyzje o zakupie. Na koniec zabawy miałem ich w garażu kilkadziesiąt, ale to głównie dlatego, że zakupiłem sporo "dość tanich" klasyków.
Kocham też dźwięki silników. Co prawda muzyka w The Crew Motorfest jest świetna, doskonale dobrana, dynamiczna, ale wielokrotnie ją wyłączałem właśnie po to, by słyszeć ryk chodzącego samochodu. Dźwięk jest głęboki, basowy, ciężki, wręcz czuć moc drzemiącą pod maską. W sumie to była pierwsze rzecz, którą sprawdzałem przy każdym nowo zdobytym pojeździe. Świetnym rozwiązaniem są też dodatkowe odgłosy wydobywające się z kontrolera DualSense, do tego właśnie przez pada kontaktowała się ze mną moja wirtualna asystentka. Jak już jesteśmy przy DualSense, to muszę wspomnieć o haptyce, czyli wyjątkowych doznaniach płynących podczas jazdy. W padzie czuć każdą nierówność terenu, z głośnika słychać świetne efekty, a adaptacyjne triggery stawiają fajny opór przy hamowaniu czy buksowaniu kół. A co wy na to, że płynąc motorówką słychać morskie fale i powiew wiatru? Twórcy dostają oficjalnie złoty medal z ziemniaka, za wykorzystanie możliwości pada DualSense.
Ciekawie skonstruowano też wybór poziomu trudności. Od niego uzależniona jest finansowa nagroda i trudność wyścigu. Czym więcej elementów zostanie wyłączonych, tym stawka jest wyższa, ale za to przeciwnicy stawiają większy opór. Na całe szczęście najczęściej trzeba być w czołowej trójce, by cieszyć się nagrodą. Przy najwyższym poziomie trudności i wyłączeniu wszystkiego co pomaga w jeździe, jest naprawdę ekstremalnie ciężko.
Co dla wielu graczy jest istotne, The Crew Motorfest wygląda rewelacyjnie. Jest bardzo płynnie, a grałem w ustawieniu 60 klatek na sekundę, a do wyboru jest jeszcze opcja jakości 4K przy 30 kl/s, co jest istotne w szybkich grach wyścigowych. Tak, mam świadomość, że pędząc 300 km/h nie ma czasu na oglądanie krajobrazów, ale to co obserwowałem wyglądało świetnie. Co prawda wyścigi nocne lekko odstają wykonaniem, ale za to jazda w stronę wschodzącego słońca, przebijanie się przez dżunglę, jazda po terenach wulkanicznych, przebijanie się przez rzeki, śmiganie po centrum miasteczek, no mistrzostwo. Gra wygląda świetnie, wyspa jest różnorodna, pełna roślinności, plaż, gór, no wszystkiego, co powinno być na Hawajach. Pędząc z kosmicznymi prędkościami często zahacza się o pobocze, robi skróty, a przy tym demoluje wszystko na swojej drodze. Lata roślinność, płoty, znaki, na polu kukurydzy powstaje zielony tunel itd., co tez powoduje zmniejszenie prędkości. Niestety budynki są nie do przejścia. Sprawdziłem to wielokrotnie. Cała wyspa z lotu ptaka także prezentuje się pięknie, więc loty samolotem to de facto wycieczki krajoznawcze. Lądowanie pikując w dół jest możliwe. To też sprawdziłem. Podobnie jak parkowanie na plaży motorówką.
Do tego wszystkiego dodajcie zloty pojazdów stworzonych przez graczy, wirtualny salon z samochodami, gdzie się je ocenia, masa rankingów - i to w każdym wyścigu, bicie czasów i rekordów, rywalizacja ze znajomymi, online'owe wydarzenia dostępne tylko przez kilka dni tworzenie ekip z kumplami... Zabawy online to drugie życie tej gry, a przecież już w kampanii dla pojedynczego gracza jest tego wszystkiego od groma. Kilkadziesiąt godzin to minimum, a wytrwalsze osoby mogą się tu ścigać praktycznie miesiącami. Świetne jest też to, że do każdych wyścigów w playlistach przypisane jest inne auto, dzięki czemu podczas zmagań gracz poznaje naprawdę wiele interesujących samochodów. Od starych klasyków, przez nowocześniejsze, off-roadowe, quady, dwukołowce, na hypercarach kończąc.
Kończąc tę przydługą recenzję powiem tak: The Crew Motorfest ociera się o ideał. Jest to bardzo rozbudowana, ciekawie zaprojektowana gra, z masa pojazdów i zadań, które czekają na gracza. Do tego wygląda, działa i brzmi pięknie, wykorzystanie pada DualSense na PlayStation 5 to małe mistrzostwo świata. Wszystko jest jak należy, gdyby tylko nie ten grind potrzebny do znacznego rozbudowania garażu. Bo jednak jak za 5-minutowy wyścig - na który i tak trzeba dojechać - dostaję 30 tysięcy, a kosmiczne Bugatti kosztuje grubo ponad 2 miliony, to musiałbym spędzić ładnych kilka godzin tylko po to, by kupić jedno auto. A to już mi się nie podoba. Mimo to jest to jedna z najlepszych zręcznościowych ścigałek, w jakie miałem przyjemność grać w ostatnich latach. Mocno polecam.
Ocena: 9/10