I w tym właśnie czasie fiński programista Jussi Koskela "popełnił" Deluxe Ski Jumping...
To był prawdziwy strzał w dziesiątkę. Miliony zagrywały się w domu i w pracy. Mimo, że grafika to były zwykłe piksele, o akceleracji 3D nikt nie słyszał. A może właśnie dlatego, bo maszyny w pracy raczej graficznymi demonami nie są. A "Małysz" działał.
Zaawansowana fizyka, duży wybór skoczni (chwilami w krajach egzotycznych, bo słyszał ktoś o zawodniku z Belgii?) i wystarczyło. Do dzisiaj fani grają w turniejach, a my czekamy na nowego Małysza.