Jedno spojrzenie na oceny na Steamie, Metacriticu czy innych portalach i widzimy, że polskie studio Eremite Games wypuściło hita. Na Steamie - 95% pozytywnych z ponad 16 tysięcy. Na Metacriticu - 95 na 100 od recenzentów. Epic Games - średnia 4.8 na 5. Nie trzeba dodawać więcej. Na takie oceny Against the Storm składa się wiele czynników, które spróbuję chociaż poruszyć. Zacznijmy od tego, że to gatunkowy miszmasz. Mamy, tak jak mówiłem, citybuildera, chociaż tutaj bardziej niż miasta budujemy osady. Mamy roguelikowe poszukiwania. Są mechaniki, które można porównać do gier takich jak Civilization. Ogólnie przez wzięcie najlepszych cech tych gatunków gra się naprawdę przyjemnie.
Dobrze, więc o co chodzi? Fabularnie gra toczy się w świecie, w którym pada. Non stop. Raz słabiej, raz mocniej, raz bardzo mocniej. Jedynym miejscem, które wydaje się to jakoś znosić jest Gorejące Miasto, czyli stolica naszego świata. My dostajemy misję zdobycia surowców. Nie jest to rzecz prosta, robimy to przez zakładanie osad w lesie, które rozbudowujemy, las eksplorujemy w poszukiwaniu zasobów, żeby potem z naszego małego dzieła urbanistyki zostały drzazgi. I potem całość powtarzamy. W innym miejscu, ale w takim, które jest przez nas już odkryte wcześniej podczas rozbudowy poprzedniego miejsca. Żeby nie było tak negatywnie, co jakiś czas dostajemy perki, które z nami zostają.
Ważnym detalem jest to, że żadne z naszych miast nie będzie takie samo. Tereny, na których się budujemy, różnią się od siebie ukształtowaniem, zasobami czy nawet dostępnymi budynkami. Czyni to planowanie jeszcze istotniejszym czynnikiem niż zwykle, ponieważ jeżeli trafimy na rzadki zasób, trzeba się poważnie zastanowić, czy może nie chcemy poświęcić poszukiwania innych surowców kosztem rzucenia wszystkich sił na wydobywanie właśnie tego. Przed każdą wyprawą zbieramy karawanę, która się z nami na nią wybierze. Również ma to znaczenie, gdyż każda z ras w grze (bobry, lisy, jaszczury, harpie i ludzie) lepiej odnajduje się w niektórych zadaniach, niż inne. Rozeznanie w tych atutach przydaje się zwłaszcza we wczesnych etapach gry, kiedy tych perków za dużo nie mamy i musimy radzić sobie z bardzo limitowanymi umiejętnościami i zasobami.
Poza świetnym gameplayem sama gra wygląda bardzo, bardzo dobrze. Grafika w stylu nawiązującym do fantasy, muzyka która pięknie wpasowuje się w rolę, intuicyjny, a jednocześnie miły dla oka interfejs - bajka jednym słowem. Warto również dodać, że gra nie jest zasobożerna, jeżeli chodzi o nasze pecety. Do dzisiaj pamiętam moje przeboje z Cities: Skylines 2 i Against the Storm odpalałem trochę z duszą na ramieniu, ale nie ma co się obawiać - na trochę starszym sprzęcie gra też się odpali. Może lepiej jednak, jak nie trzeba renderować każdego zęba, co nie, państwo z Paradoxu?
Nie mam pojęcia, czy jest coś, co bym wyjął z tego gatunkowego koktajlu, jakim jest Against the Storm, nie mam chyba też pomysłu, co by jeszcze dodać, aby było lepsze. Ten tytuł mógłby być chyba tylko lepszy, jeżeli w pudełkowej wersji będzie tysiąc złotych w używanych banknotach. Liczba mechanik, grywalność czy klimat sprawi, że wasza przygoda z tym tytułem nie skończy się na godzinie czy dwóch. Ode mnie ocena 10 na 10, przygotujcie się na dłuższe sesje, w których dużo zaczyna się od nowa.
Wyobraź sobie scenariusz - …
Ocena: 10/10