Tu są podstawy całej elektronicznej rozgrywki; jest dynamika, jest szybkość, są ninja, miecze i inna broń, a do tego przemoc w ilościach nieprzyzwoitych. Coś, jakbyśmy oglądali film sensacyjny z lat 80. czy 90. Nasz bohater to Ryu Hayabusa, ninja który mieczem operuje równie sprawnie, jak przeciętny człowiek pilotem do telewizora. Od samego początku zostaje rzucony w środek intrygi, która oczywiście ma niebagatelne znaczenie dla świata, kraju, miasta, kosmosu. Jako mistrz negocjacji i dyplomacji drogę do szczęśliwego zakończenia wyrąbuje sobie mieczem i innymi rodzajami broni białej. A wyrąbuje sobie w sposób pełen gracji, nie pozostawiający wątpliwości, że ten oręż to właściwie przedłużenie jego ręki. Wrogowie z kolei często pozbawieni są rąk i nóg - nadal wtedy walczą - są też nadziewani i dekapitowani. Bywają też paleni, kiedy Ryu używa umiejętności specjalnych.
W ogóle gra obfituje w momenty nadnaturalne - są walki z potworami, jest sporo magii i innych nadprzyrodzonych rzeczy, które zaskakująco dobrze komponują się świetnie z pozostałymi elementami, znów użyję filmowego porównania - pamiętacie Wielką drakę w chińskiej dzielnicy? Tam też mieliśmy podobny klimat, to też lata 80. i fuzja sensacji, kina kopanego z magią. Idealna mieszanka. Co do walki - jest bardzo szybko, jest tak szybko i tak dużo wrogów, że trudno chwilami się połapać. Zdziwiło mnie jednak, że jest tak łatwo. Po kilku chwilach rozgrzewki przejście kolejnych plansz nie stanowi już żadnego kłopotu, podobnie walka z bossami, która nie wymaga podejść liczonych w dziesiątkach. Są wyzwania, nie jest też to spacer w parku, ale wszystkim bardziej zaawansowanym graczom polecam od razu wybór wyższego poziomu trudności - zabawa nabiera wtedy rumieńców. Zresztą trup ściele się tu gęsto, brutalnie jak już wspominałem, a system walki jest doskonale prosty i domyślny. Kilka chwil i można załapać o co chodzi, szczególnie że produkcja wprowadza nas krok po kroku w poszczególne ciosy i ruchy. Wrażenie zrobiły na mnie lokacje, jakie odwiedzamy, od metropolii, po wioskę w leśnej głuszy, co prawda czuć chwilami ciężar lat na tej produkcji, ale na widoki - jak i całą grę zresztą - patrzy się z przyjemnością. Chwilami gorzej wygląda woda, ale też nie gramy w Ninja Gaiden, żeby zajmować się landschaftami. Jedno, co tu nie trzyma poziomu - praca kamery. Dobrze, że jest przycisk resetowania jej, bo potrafi doprowadzić do szału, kiedy jesteśmy w środku zadymy, a ona pokazuje ścianę albo widok z punktu widzenia któregoś z przeciwników. Mam nadzieję, że da się to jeszcze jakoś wyprostować. Nie zmienia to faktu, że Ninja Gaiden II Black to remaster na poziomie niektórych remake'ów. Gra się szalenie dobrze, krwawo i płynnie. 8/10.