Pierwsze skojarzenie to stare dobre GTA, ale bez siania chaosu i zniszczenia. Tu jestem tym dobrym, gliną. Przede wszystkim chodzi o prezentację akcji, bo widok z góry pod lekkim ukosem przywołuje wspomnienia sprzed lat. Jest rok 1983, ulice Averno opanowały gangi, a ja, jako młody adept akademii policyjnej Nick Cordell Jr., trafiam na pierwszą linię walki o bezpieczeństwo mieszkańców miasta. I to z ciężkim bagażem, bo mój ojciec był legendą z odznaką, jednak zginął podczas jednej z akcji. No i trafiam jako żółtodziób do zapomnianej przez świat komendy, gdzie wraz z dość barwną załogą będę starał się zapanować nad przestępczością w mieście. Komendant od razu przydziela mi partnera i okazuje się, że sympatyczny Leo Kelly nie lubi się przepracowywać, ale ogólnie w porządku z niego gość. Ładujemy się do radiowozu i jedziemy na pączki. Wróć, to jest skandal, że w takiej grze nie ma wypadków na pączki, więc musimy jechać w teren.
Twórcy całkiem ciekawie stworzyli miasto, jednak jest to niewielki zespół, więc Averno tez nie przytłacza wielkością. Ogólnie The Precinct oferuje dwie wyspy połączone mostami, dość podobne, ale dzieje się tu naprawdę sporo. Rozpocząłem od wlepiania mandatów za parkowanie i czynność ta pochłonęła mnie bez reszty. Przez całą grę wlepiłem ich kilkaset, z uporem maniaka sprawdzając parkometry, czy auto nie blokuje hydrantu, nie jest za blisko przejścia czy nie stoi choćby dwoma kołami na parkingu. Bywało, że podczas pieszego pościgu przystawałem by na szybko zostawić za wycieraczką liścik miłosny z kwotą do zapłacenia. Absolutnie relaksujące zajęcie, polecam.
Ogólnie na początku dnia dostawałem przydział patrolowy - pieszy czy w samochodzie, skupiony na jakimś celu - np. łapanie kierowców przekraczających prędkość czy - w dalszym etapie - pilnowanie miasta z pokładu śmigłowca. Podczas patrolu sam trafiałem na wykroczenia, np. ktoś rozrzuca śmieci, bazgroli farbą po ścianie, a to jakaś kradzież, rozbój czy bójka. Najczęściej zgłaszała mi je centrala, wtedy przyjmowałem zgłoszenie i ruszałem do akcji. Pościgi, wojny gangów, strzelaniny, napady, to była moja codzienność. Ale najpiękniejsze były piesze patrole i... prześladowanie cywili. Coś mi się nie spodobało, strój, odzywka, cokolwiek - dzień dobry, dokumenciki poproszę. Po sprawdzeniu w centrali danych kontrola osobista. Jak coś obywatel przeskrobał, to odgórnie miał przechlapane. Gdy coś znalazłem - nielegalną broń, podrobione okulary, narkotyki - aresztowanie gwarantowane. Jeśli kierowca, to jeszcze lepiej, bo dochodzi dmuchanie w balonik i przeszukanie bagażnika. Potem wystarczyło wybrać zarzuty które zostaną mu przedstawione i skucie w kajdanki. Oczywiście delikwent może próbować uciekać, ale nie dość, że mogłem go dopaść, pomagał mi mój partner, mogłem też wezwać posiłki. Finalnie w bransoletkach do radiowozu i jazda na komendę.
Inną zabawą w policjanta w The Precinct są pościgi. Jazda na syrenie, niszczenie mienia publicznego i spychanie z drogi. Piękna sprawa. Jadąc odpowiednio blisko napełnia się pasek pomocy i można wezwać posiłki. Od kolczatek, blokad dróg i radiowozów, po pancerne furgonetki i asysta helikoptera. De facto kierowca nie ma szans. A jak jeszcze zacznie się ostrzeliwać, to zaczyna się jatka na całego.
Oczywiście w The Precinct jest fabuła, dyskusje z ludźmi na komendzie, tajne śledztwa, kontakt z wtyczką, walka z gangami, ściganie najważniejszych przestępców, a gdzieś w tle ciągle przewijała się sprawa niewyjaśnionej śmierci ojca bohatera. Nie jest to scenariusz na miarę Oscara, ale całkiem przyjemny policyjny kryminał. Jednak - co chyba widać - najfajniejszą rzeczą są te partole i policyjne akcje na mieście. Gra nie jest ani długa, ani rozbudowana, miasto jest raczej małe, ale i tak ma klimat i fajnie spędza się czas na ulicach. Można szukać skradzionych dzieł sztuki, historycznych tablic, zapomnianych samochodów czy nawet ścigać się, jednak najlepsza jest ta żmudna policyjna robota. Gleba, bransoletki i zaczynamy zabawę.
Ja wiem, że to nie jest wielki tytuł, że nie jest mega rozbudowany, graficznie jest po prostu poprawny, że miasto dość małe, samochodów kilkanaście na krzyż, broni też, ale to zbieranie i deponowanie dowodów, nocne patrole, fajny partner na siedzeniu obok, strzelaniny, pościgi, bójki w zaułkach, łapanie śmiecących obywateli na stacji metra by pokazać im kto tu rządzi... no miód. Mało jest policyjnych gier, ale The Precinct zapewnił mi kilka godzin świetnej zabawy w policyjnych klimatach lat 80. Bardzo polecam. Ocena 8/10.