Nie jest to jednak tak, że nie można się domyśleć, że to właśnie o niego chodzi. W Shadow Labyrinth wcielany się we władającego mieczem bohatera, nazywanego Swordsmanem, czyli w wolnym tłumaczeniu szermierzem czy szablistą. Ogólnie mówiąc – jesteśmy uzbrojeni w miecz. Jak się dowiadujemy w toku rozgrywki – jesteśmy już ósmym takim mieczowładnym wojownikiem, co mówi nam złoty krążek, nazywany PUCK. Fabularnie jednak to wszystko jakoś nie porywa. Ot, biegamy, machamy mieczem, a czasem jakieś dymki próbują przedstawić nam historię. Jakoś się to wszystko rozmywa, ale w sumie – w tym gatunku nie jest to najważniejsze.
Wyruszamy więc na przygodę, podczas której przemierzamy wypełnione platformami, ścianami, pułapkami i, co chyba najważniejsze, wrogami poziomy. Oczywiście drogę sobie torujemy za pomocą rzeczonego miecza. Ogólnie – jeżeli ktoś jest fanem wszelkiej maści metroidvanii to raczej nie będzie potrzebował długiego samouczka. Trzeba jednak być nieco bardziej wyrozumiałym, jeżeli chodzi o sterowanie, które miejscami sprawia wrażenie niezbyt dopracowanego.
Lepiej natomiast wyszły elementy, że tak powiem, Pac-manowe. W pewnych etapach mamy możliwość przełączenia się na naszą „kulkę” i latania po ścianach, aby przebić się w inne miejsce na planszy. W tych momentach wydaje się, że wszystko jest jakieś bardziej płynne, jeżeli chodzi o gameplay. To latanie po ścianach i skakanie po platformach to poprowadzenie Pac-Mana w nową, ciekawą stronę. Ten koncept mi akurat przypadł do gustu.
Klimat Shadow Labyrinth można podsumować jako „pół-mroczny”. W zamyśle twórców pewnie miało być to bardzo mroczne, jednak moim zdaniem chyba nie można tego tak określić. Fakt - jest ciemno, są jakieś jasne akcenty dla kontrastu, jednak nie trzęsiemy do tego portkami. Nie jest też jednak tak, że nie da się na to patrzeć, a nawet wręcz przeciwnie – kreska i styl animacji mogą się podobać.
Mariaż Pac-Mana z mrokiem jest na pewno doświadczeniem nietypowym. Zwłaszcza patrząc na zmianę formy, w którym jest on pokazywany. Bandai Namco próbuje znaleźć nowe nisze dla swojej postaci – w zeszłym roku dostaliśmy wieloosobową wariację na temat klasyki, teraz – mariaż z innymi gatunkami. Komu się to będzie podobać? Miłośnikom metroidvanii, pewnie też fanatykom Pac-mana jako rozszerzenie jego historii. Jeżeli ktoś nie łapie się w żadną z tych dwóch kategorii, to i tak warto dać szansę, aby zobaczyć, jak inaczej można poprowadzić opowieść znanego dobrze bohatera. Ode mnie solidne 7/10.