Wheel World to gra drogi, choć jest tu i fabuła, i wyścigi, i kontemplacja świata. Sama tematyka to niezła jazda. Kolarski duch - w formie czaszki - wybrał bohaterką o imieniu Kat jako osobę do przeprowadzenia rytuału Wielkiego Przełożenia. W tle oczywiście jest ocalenie świata. Duch osadza się na kierownicy roweru i tu zaczyna się wielka przygoda. By przeprowadzić wspomniany rytuał potrzeba skradzionych legendarnych rowerowych części, które oczywiście są rozsiane po świecie. I w sumie na tym polega gra. Jeżdżenie, rozmawianie z ludźmi i szukanie części. Jednak by je zdobyć, trzeba się ścigać.
Jednak by się ścigać i mieć szansę na zwycięstwo, trzeba mieć odpowiedni sprzęt. Na starcie nie ma problemów, ale czym dalej szosą, tym lepsi zawodnicy. W wyścigach można zdobywać części rowerowe, ale najwięcej dostaje się ich z rozsianych po całym świecie paczek. Jest ich od metra, więc wybór jest dość spory. Odpowiednio dobierając siodełka, kierownice, koła, przerzutki itd. można przystosować dwukołowca do jazdy szybkiej, w terenie, z lepszą przyczepnością czy łatwiejszym prowadzeniem. Oczywiście od razu stawiałem na szybkość i to okazało się kluczem do zwycięstwa.
Trochę obawiałem się ścigania rowerem, jednak to nie samochód trzymający się drogi, a okazało się, że wyzwanie jest dość małe. Oczywiście dziesiątki lat doświadczenia w grach wyścigowych robią swoje, mimo to było za łatwo. Każda z licznych tras wymaga wykonania czterech wyzwań - pierwsze miejsce, ukończenie w Top 3, pobicie legendarnego czasu i zebranie trzech porozrzucanych gdzieś liter składających się w imię bohaterki - Kat. Wyzwaniem było jedynie odnajdywanie ich, a cała reszta to formalność. No może pobicie czasu zajęło mi kilka razy dwie czy trzy próby. W nagrodę punkty reputacji - dające dostęp do lepszych wyścigów i rowerowe części. Co jakiś czas było też starcie z miejscowym bossem i tu też nie było wyzwania. Latka lecą a ja nadal umiem się ścigać.
Świat w Wheel World przypomina bardziej animację z telewizora niż grę. Pastelowe kolory, słoneczny i różnorodny świat - choć nie do końca, ale nie będę wszystkiego zdradzał, nieliczne zabudowania, kilka miasteczek i dużo przestrzeni do jazdy. Oprawa jest ciepła i bardzo przyjemna, podobnie jak muzyka, ciepła, rytmiczna, która cały czas towarzyszy graczowi i cudownie wjeżdża w ucho. Same pozytywne doznania.
Mimo samych plusów bardzo wysokiej oceny dać nie mogę. Jest trochę za krótka - tak z 6-8 godzin, no chyba, że ktoś chce zrobić wszystko na maksa. Niestety odnalezienie wszystkich części rowerowych to prawdziwa orka, więc odpuściłem. Irytował mnie też handicap, czyli sztuczne utrzymywanie przeciwników w pobliżu gracza, by były większe emocje, czy niemożliwość ich powiedzmy unieszkodliwienia. Jeśli ja wpadałem na ścianę, gra cofała mnie spory kawałek, kolarze sterowani przez konsolę nie mieli tego problemu. Mimo to bawiłem się fajnie, choć było za łatwo. Mimo to spróbujcie, a ja daję Wheel World ocenę 7,5/10.