I to nawet biorąc pod uwagę, że druga część nie nawiązuje w żaden fabularny sposób do poprzedniczki. Wszystko dzieje się w tym samym świecie, choć w innych zakątkach wszechświata. The Outer Worlds 2 to wciąż jednak solidny kosmiczny RPG przesycony ironią, nieco absurdem, ale też wyraźnym komentarzem do naszego świata.
Wszystko zaczyna się od potężnego wybuchu. Jest też bolesna zdrada, chwilę później - z naszego punktu widzenia - powrót po latach i szczęśliwy finał poszukiwań, który jest właściwie jedynie wstępem do konkretnej rozgrywki. Fabuła kieruje nas do Utopii; układ jest właściwie otwartym polem walki trzech frakcji - Cioteczkoluba - czyli bezlitosnej korporacji, Protektoratu, który krótko trzyma wszystkich swoich wyznawców i nie pozwala na jakiekolwiek odejście od reguł, jest też Zakon Ascendenta - jego wyznawcy to matematyczni fanatycy wierzący, że liczby są odpowiedzią na wszystko. Niezależnie od tego komu się przyjrzycie, z kim nawiążecie współpracę - zawsze będą jakieś wady, nie ma tu ideału.
Do osiągania kolejnych celów początkowo popycha nas zemsta i duchy przeszłości, co szalenie mi się podobało, bo ładnie łączy historię naszego bohatera z bieżącymi zdarzeniami. Piszę o historii, bo tworzenie naszego bohatera też zawiera konstruowanie jego życiowego tła. Decydujemy czy będzie awanturnikiem, czymś w rodzaju kosmicznego paladyna i szeryfa, typem spod ciemnej gwiazdy itd. Oczywiście do tego jest przypisywanie punktów umiejętności i perków. Nie ma decydowania na przykład o takich współczynnikach jak siła czy szybkość. Warto z nimi poeksperymentować, szczególnie z tymi, które mają wpływ na sposób mówienia - wiele z nich pozwala na osiągnięcie celów bez rozlewu krwi lub po prostu szybciej czy w ciekawszy sposób. Można dobrać też wady i uważam, że to naprawdę ciekawa mechanika - na przykład gracie typem, który jest nieuprzejmy. Polecam.
Fabuła mnie wciągnęła. Po prostu, to chyba najlepsza rekomendacja, chciałem wiedzieć, co będzie dalej, jak ogarniemy razem z moją drużyną - liczącą do sześciu osób - jakieś poszczególne tematy i jak to się wszystko skończy. Choć jakoś los moich przyjaciół z ekipy raczej był mi obojętny. Akurat w tym aspekcie czegoś zabrakło i nie potrafiłem się do nich mocniej przywiązać.
Wspomniałem o walce i jej omijaniu - nie bez przyczyny. Prawdę mówiąc to na tym się trochę skupiałem, bo potyczki sprowadzają się do zasad prostej strzelanki. Mamy dodatkowe opcje, jak moc spowalniania czasu, ale to wszystko już było. Starcia szczególnie irytujące robią się w późniejszej części gry, coraz bardziej frustrują bezmyślni - niestety - przeciwnicy i właściwie spadający poziom trudności, bo postać robi się za mocna w porównaniu do stawianych wyzwań. Znacznie ciekawsze było przekopanie się przez wypowiedzi, rozmowa i szukanie innego rozwiązania zadania, ale oczywiście często nie było to możliwe i walka była narzucona - choćby w momentach "niezadaniowych".
Graficznie The Outer Worlds 2 może zawodzić. Mnie się podobało, ale na pewno nie jest to doświadczenie nextgenowe. Podobne zarzuty słyszała jedynka, faktycznie - obraz przypomina produkcje sprzed kilku lat. Choć same projekty trafiły w sam środek mojego starczego serduszka, bo jako żywo przypominają polskie komiksy sci-fi z lat 80tych i wcześniejszych, a siła serduszka zawsze zwycięża z rozsądnymi argumentami. Ale pozostałe elementy The Outer Worlds 2 to już same argumenty - najczęściej na plus. Dla mnie to 8/10.