Prezydent Janukowycz zwołał naradę w swojej rezydencji pod Kijowem - tak donosi TVN24. Zagraniczne agencje spekulują natomiast, że w Kijowie może zostać wprowadzony stan wyjątkowy.

Ukraińskie ministerstwo spraw wewnętrznych informuje, że rannych jest 100 policjantów.

Grupa osób próbowała przerwać milicyjny kordon przed siedzibą prezydenta. Inni rzucali kamieniami. Funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego.

Do kolejnych manifestacji nawoływała córka uwięzionej byłej premier Ukrainy - Julii Tymoszenko. - Moja matka napisała list do ukraińskich obywateli. Wezwała ich, by się nie poddawali i odpowiedzieli na tę agresję i rozlew krwi. Odpowiednikiem każdej poszkodowanej osoby powinien być milion Ukraińców na ulicach, bo setki tysięcy nie doprowadzą do zmian.

Ukraińcy protestują od 21 listopada, kiedy to rząd ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Ukraina nie zgadza się na złagodzenie kary dla Julii Tymoszenko, czego chce Bruksela.

Była premier odsiaduje wyrok siedmiu lat pozbawienia wolności za niegospodarność. Została skazana po tym, jak Ukraina podpisała umowę z Rosją na dostawy gazu. Według sądu, była ona niekorzystna.

Do starć na ulicach Kijowa doszło też z piątku na sobotę. Demonstrantów brutalnie spacyfikowały oddziały milicji, które użyły pałek i gazu łzawiącego. Kilkadziesiąt osób, zostało rannych, a kolejnych kilkadziesiąt - zatrzymano.

Milicyjną interwencję ostro skrytykowały Unia Europejska i USA. Materiał: TVN24/x-news