Społeczeństwo jest rozbite, dlatego decyzje powinny zapaść dopiero wtedy, kiedy opadną emocje - w ten sposób pochodząca z Ukrainy politolog Uniwersytetu Szczecińskiego, dr Liana Hurska-Kowalczyk komentuje wydarzenia w tym kraju.
W niedzielę w Kijowie odbył się wielki antyrządowy protest. Na ulice wyszły tłumy Ukraińców - zwolenników integracji z Unią Europejską. Przed siedzibą prezydenta Wiktora Janukowycza doszło do zamieszek i starć demonstrantów z milicją, która użyła gazu łzawiącego.
- Teraz nie ma euforii, która dziewięć lat temu towarzyszyła "pomarańczowej rewolucji" - ocenia dr Hurska Kowalczyk. - Na razie nie ma też żadnych konkretów ani ze strony władzy, ani ze strony opozycji. Większość zobaczyła, że hasła, które towarzyszyły "pomarańczowej rewolucji" nie zostały zrealizowane.
Z kolei szczecińska radna Maria Liktoras, która wiele lat mieszkała w ukraińskiej Odessie uważa, że to polityczna gra prezydenta Janukowycza, który próbuje wynegocjować dla kraju lepsze warunki.
- Ukraina decyduje właśnie, którą drogą pójdzie: czy w kierunku Rosji, czy Unii Europejskiej. W tej chwili kraj musi wyhandlować sobie lepszą ofertę - mówi Liktoras. - Prawdopodobnie w ten sposób prezydent dąży do ratowania gospodarki Ukrainy poprzez finansowe wsparcie. Zostaje jednak pytanie, z której strony?
Ukraińcy protestują od 21 listopada, kiedy to rząd ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią. W niedzielnych starciach demonstrantów z policją w Kijowie rannych zostało 165 osób.
- Teraz nie ma euforii, która dziewięć lat temu towarzyszyła "pomarańczowej rewolucji" - ocenia dr Hurska Kowalczyk. - Na razie nie ma też żadnych konkretów ani ze strony władzy, ani ze strony opozycji. Większość zobaczyła, że hasła, które towarzyszyły "pomarańczowej rewolucji" nie zostały zrealizowane.
Z kolei szczecińska radna Maria Liktoras, która wiele lat mieszkała w ukraińskiej Odessie uważa, że to polityczna gra prezydenta Janukowycza, który próbuje wynegocjować dla kraju lepsze warunki.
- Ukraina decyduje właśnie, którą drogą pójdzie: czy w kierunku Rosji, czy Unii Europejskiej. W tej chwili kraj musi wyhandlować sobie lepszą ofertę - mówi Liktoras. - Prawdopodobnie w ten sposób prezydent dąży do ratowania gospodarki Ukrainy poprzez finansowe wsparcie. Zostaje jednak pytanie, z której strony?
Ukraińcy protestują od 21 listopada, kiedy to rząd ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią. W niedzielnych starciach demonstrantów z policją w Kijowie rannych zostało 165 osób.