Decyzja Władimira Putina spotkała się z ostrą reakcją Waszyngtonu. Prezydent Rosji w jednostkach zachodniego okręgu wojskowego ogłosił alarm bojowy.

- Mamy nadzieję, że Rosja nie chce kontynuować strategii znanej z "zimnej wojny". Nie uznajemy czegoś takiego. To nie jest film z cyklu "Rocky" - mówił w telewizji NBC sekretarz stanu USA, John Kerry.

Dodał też, że władze na Kremlu powinny uszanować zmiany, jakie zachodzą na Ukrainie i respektować wolę tamtego narodu. Ponadto administracja prezydenta Stanów Baracka Obamy podkreśla swoje wsparcie dla demokratycznych przemian zachodzących w tym kraju.

W czwartek Rada Najwyższa Ukrainy ma powołać nowy rząd jedności narodowej. Na jego czele ma stanąć Arsenij Jaceniuk - jeden z liderów opozycji.

Tymczasem 35 nieumundurowanych, uzbrojonych napastników wtargnęło do gmachów krymskiego parlamentu i lokalnych władz. W ostatnich dniach część mieszkańców Krymu odcinała się od wydarzeń w Kijowie i opowiadała za przyłączeniem półwyspu do Rosji.

Napięta sytuacja na Ukrainie trwa od listopada ubiegłego roku. Wtedy prezydent Wiktor Janukowycz odmówił podpisania układu stowarzyszeniowego z Unią Europejską. W odpowiedzi ludzie wyszli na ulice i zaczęli protestować.

Z czasem demonstracje na kijowskim Majdanie Niepodległości przekształciły się w protesty przeciwko władzy prezydenta. W starciach z milicją zginęło ok. 100 osób.

Ostatecznie Janukowycz został odsunięty od władzy. Nie wiadomo, gdzie teraz przebywa. Wysłano za nim list gończy.