Dwaj francuscy naukowcy przyznali się do ataku na rosyjski konsulat w Marsylii. W poniedziałek wrzucili na teren placówki butelki z substancją, która spowodowała wybuch.
Eksplozja nie wyrządziła poważnych szkód i nikogo nie raniła.
Jak informuje regionalny dziennik „La Provence”, sprawcy zajścia to chemik i inżynier z prestiżowej publicznej instytucji CNRS - Narodowego Centrum Badań Naukowych. Mężczyźni w wieku około 40-50 lat zostali zatrzymani kilka godzin po ataku podczas proukraińskiej demonstracji pod marsylskim ratuszem. Zidentyfikowano ich, dzięki nagraniom z monitoringu.
W poniedziałek rano naukowcy wrzucili do ogrodu rosyjskiego konsulatu trzy małe butelki plastikowe zapełnione mieszanką azotu i innych substancji. Dwie eksplodowały, ale nikomu nic się nie stało.
Edycja tekstu: Piotr Kołodziejski
Jak informuje regionalny dziennik „La Provence”, sprawcy zajścia to chemik i inżynier z prestiżowej publicznej instytucji CNRS - Narodowego Centrum Badań Naukowych. Mężczyźni w wieku około 40-50 lat zostali zatrzymani kilka godzin po ataku podczas proukraińskiej demonstracji pod marsylskim ratuszem. Zidentyfikowano ich, dzięki nagraniom z monitoringu.
W poniedziałek rano naukowcy wrzucili do ogrodu rosyjskiego konsulatu trzy małe butelki plastikowe zapełnione mieszanką azotu i innych substancji. Dwie eksplodowały, ale nikomu nic się nie stało.
Zatrzymani oświadczyli, że ich celem było wyrażenie wsparcia dla atakowanej przez Rosję Ukrainy. Francuskie MSZ potępiło atak na placówkę. Z kolei rosyjskie władzy zapowiedziały wszczęcie własnego śledztwa, podkreślając, że zdarzenie w Marsylii przypomina atak terrorystyczny.
Edycja tekstu: Piotr Kołodziejski


Radio Szczecin