Inspektorzy sanepidu oraz inspekcji ochrony środowiska w asyście policjantów weszli w piątek na teren zwierzyńca w szczecińskim Wielgowie. Na miejscu znaleźli ponad 150 lisów, królików, kaczek i gęsi, które żyją wśród padliny.
- Widok jest makabryczny. Wszędzie jest błoto, resztki pozwierzęce i gnijąca pasza. Zewsząd czuć straszny fetor - mówi Michał Kudawski z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. - Pierwszy raz widzę coś takiego. Ciężko to opisać.
Jednak w opinii naczelnika wydziału inspekcji Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Szczecinie, Wiesława Steinke, zagrożenia dla środowiska nie ma.
- Gdyby było, to pewne jego znamiona już pojawiłyby się w przyrodzie. Większość z tego, co tam jest, to klasyczne odpady komunalne - tłumaczy Steinke.
Właścicielem fermy w Wielgowie jest 75-letni mężczyzna, którego w piątek nie było na miejscu. Czy naruszył ustawę o ochronie zwierząt? Na to pytanie odpowiedzą prokuratorzy, którzy badają sprawę.
- Widok jest makabryczny. Wszędzie jest błoto, resztki pozwierzęce i gnijąca pasza. Zewsząd czuć straszny fetor - mówi Michał Kudawski z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt.