Nie była zaskakująca i brakowało interakcji między kandydatami, choć była dość merytoryczna. Tak politolodzy i eksperci od wizerunku ocenili debatę prezydencką zorganizowaną przez Telewizję Polską.
Zaprezentowało się w niej 10 kandydatów ubiegających się o fotel głowy państwa.
Wszyscy starali się atakować urzędującego prezydenta - mówił Maciej Drzonek, politolog i profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. - Z zainteresowaniem słuchałem tej debaty. Kandydaci - że tak powiem - pierwszej ligi wypadli w sposób przewidywalny, jak na tych kandydatów. Były fajne, powiedziałbym takie próby interakcji między kandydatami, choć większość grała do jednej bramki. Bramkarzem był urzędujący prezydent, a napastnikami pozostali kandydaci - podkreślał Drzonek.
Podczas debaty pojawili się kandydaci, których Polacy mogli zobaczyć po raz pierwszy na własne oczy. To między innymi Paweł Tanajno, Stanisław Żółtek czy Mirosław Piotrowski.
Zdaniem politologa Piotra Chrobaka to przykłady na to, że trzeba zmienić liczbę podpisów niezbędnych do zgłoszenia kandydatury. - Próg zbierania podpisów poparcia dla kandydatów na prezydenta powinien minimum wynieść pół miliona głosów, jak nie więcej. Nie może być takiej sytuacji, że kompletnie nieznani kandydaci jak Tanajno, Żółtek i im - że tak powiem - podobni będą nagle startować w wyborach na prezydenta i wykorzystywać darmowy czas antenowy w publicznych mediach, do głoszenia właściwie czegokolwiek co im ślina na język przyniesie - przekonywał Chrobak.
Wedle porozumienia Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina do wyborów prezydenckich będzie mogło dojść najwcześniej pod koniec lipca. Głosowanie przeprowadzić ma Państwowa Komisja Wyborcza.
Wszyscy starali się atakować urzędującego prezydenta - mówił Maciej Drzonek, politolog i profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. - Z zainteresowaniem słuchałem tej debaty. Kandydaci - że tak powiem - pierwszej ligi wypadli w sposób przewidywalny, jak na tych kandydatów. Były fajne, powiedziałbym takie próby interakcji między kandydatami, choć większość grała do jednej bramki. Bramkarzem był urzędujący prezydent, a napastnikami pozostali kandydaci - podkreślał Drzonek.
Podczas debaty pojawili się kandydaci, których Polacy mogli zobaczyć po raz pierwszy na własne oczy. To między innymi Paweł Tanajno, Stanisław Żółtek czy Mirosław Piotrowski.
Zdaniem politologa Piotra Chrobaka to przykłady na to, że trzeba zmienić liczbę podpisów niezbędnych do zgłoszenia kandydatury. - Próg zbierania podpisów poparcia dla kandydatów na prezydenta powinien minimum wynieść pół miliona głosów, jak nie więcej. Nie może być takiej sytuacji, że kompletnie nieznani kandydaci jak Tanajno, Żółtek i im - że tak powiem - podobni będą nagle startować w wyborach na prezydenta i wykorzystywać darmowy czas antenowy w publicznych mediach, do głoszenia właściwie czegokolwiek co im ślina na język przyniesie - przekonywał Chrobak.
Wedle porozumienia Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina do wyborów prezydenckich będzie mogło dojść najwcześniej pod koniec lipca. Głosowanie przeprowadzić ma Państwowa Komisja Wyborcza.
Dodaj komentarz 2 komentarze
Skandaliczne podejście pana pseudo naukowca. Może właśnie to dobra okazja żeby zobaczyć innych kandydatów. To nie była debata tylko prezentacja kandydatów. W drugiej turze jest dwóch kandydatów i to jest nomen na debatę. Pan politolog niech się weźmie za smażenie placków ziemniaczanych na sezonie w Pustkowie.
Pan politolog myli systemy. Na prezydenta może kandydować każdy a nie jedynie wybraniec jedynie słusznej partii. To się nazywa wolność a nie zamo***dyzm przerabiany 50 lat!