W starciach w Katalonii rany odniosło 38 osób - poinformowały służby medyczne. W większości były to lekkie obrażenia, dziewięć osób trafiło do punktów pomocy medycznej, trzy doznało poważniejszego uszczerbku na zdrowiu.
Policja w Barcelonie użyła gumowych kul i pałek podczas starć z ludźmi, zgromadzonymi przed lokalami wyborczymi. Osoby blokujące lokale wyborcze są siłą wyrzucane z budynków.
Trwa referendum niepodległościowe w Katalonii. Centralny rząd w Madrycie uznaje głosowanie za nielegalne. Przed wieloma lokalami wyborczymi doszło do przepychanek z policją i Gwardią Cywilną. Funkcjonariusze weszli do niektórych lokali wyborczych i rekwirują urny wyborcze i karty do głosowania.
Hiszpański rząd poinformował, że działania służb mundurowych polegają na "usunięciu materiałów do głosowania" i nie są skierowane przeciwko ludziom, którzy chcą oddać głosy. Przedstawiciel rządu w Katalonii oświadczył, że rząd centralny "został zmuszony do zrobienia tego, czego nie chciał zrobić".
W Katalonii o 9 rozpoczęło się referendum niepodległościowe. Lokale wyborcze otwarto mimo zakazu hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego.
Na temat przyszłości regionu wypowiada się 5 milionów 300 tysięcy osób. Ponad połowa z nich to przybysze z zagranicy albo innych regionów Hiszpanii.
Mimo nakazu Najwyższego Trybunału Katalonii, tutejsza policja nie zapieczętowała wejść do większości lokali wyborczych. Aby wszyscy mogli wziąć udział w referendum, katalońska administracja wydała decyzję, że nie obowiązuje rejonizacja i można głosować, gdzie się chce. Uczestnicy głosowania będą odpowiadali na jedno pytanie: "Czy chcesz, żeby Katalonia stała się niepodległą republiką?"
Od świtu wejść do lokali pilnowały setki osób. W wielu miastach, między innymi w Vic i Tarragonie, budynki w których odbywa się referendum, zostały otoczone przez traktorzystów. Wydarzenia śledzą międzynarodowi obserwatorzy i dziennikarze z ponad 30 krajów.
Nad ranem Katalończycy zaczęli tworzyć kolejki, aby wziąć udział w referendum. Setki osób stały przed szkołami, w których miały być zorganizowane lokale wyborcze. Według świadków, konwój około 30 pojazdów policji i gwardii cywilnej wyjechał z portu w Barcelonie. Hiszpański rząd polecił policji, aby zapobiegła przeprowadzeniu głosowania.
Hiszpański rząd poinformował w sobotę, że 1300 spośród ponad 2 tys. szkół, w których miały się znajdować siedziby lokali wyborczych, zostało zamkniętych przez policję. Obywatele okupowali w sobotę 163 placówki. Zwolennicy niepodległości zajęli te budynki, aby zapobiec zamknięciu ich przez policję i uniemożliwieniu głosowania. Funkcjonariusze skonfiskowali między innymi tysiące kart do głosowania i aresztowali katalońskich polityków uczestniczących w organizowaniu referendum.
Spór między Madrytem a Barceloną wywołał największy od lat kryzys polityczny na Półwyspie Iberyjskim. Centralne władze nalegają, aby Katalonia odwołała głosowanie. Lokalne władze katalońskie i zwolennicy niepodległości twierdzą jednak, że referendum się odbędzie.
Trwa referendum niepodległościowe w Katalonii. Centralny rząd w Madrycie uznaje głosowanie za nielegalne. Przed wieloma lokalami wyborczymi doszło do przepychanek z policją i Gwardią Cywilną. Funkcjonariusze weszli do niektórych lokali wyborczych i rekwirują urny wyborcze i karty do głosowania.
Hiszpański rząd poinformował, że działania służb mundurowych polegają na "usunięciu materiałów do głosowania" i nie są skierowane przeciwko ludziom, którzy chcą oddać głosy. Przedstawiciel rządu w Katalonii oświadczył, że rząd centralny "został zmuszony do zrobienia tego, czego nie chciał zrobić".
W Katalonii o 9 rozpoczęło się referendum niepodległościowe. Lokale wyborcze otwarto mimo zakazu hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego.
Na temat przyszłości regionu wypowiada się 5 milionów 300 tysięcy osób. Ponad połowa z nich to przybysze z zagranicy albo innych regionów Hiszpanii.
Mimo nakazu Najwyższego Trybunału Katalonii, tutejsza policja nie zapieczętowała wejść do większości lokali wyborczych. Aby wszyscy mogli wziąć udział w referendum, katalońska administracja wydała decyzję, że nie obowiązuje rejonizacja i można głosować, gdzie się chce. Uczestnicy głosowania będą odpowiadali na jedno pytanie: "Czy chcesz, żeby Katalonia stała się niepodległą republiką?"
Od świtu wejść do lokali pilnowały setki osób. W wielu miastach, między innymi w Vic i Tarragonie, budynki w których odbywa się referendum, zostały otoczone przez traktorzystów. Wydarzenia śledzą międzynarodowi obserwatorzy i dziennikarze z ponad 30 krajów.
Nad ranem Katalończycy zaczęli tworzyć kolejki, aby wziąć udział w referendum. Setki osób stały przed szkołami, w których miały być zorganizowane lokale wyborcze. Według świadków, konwój około 30 pojazdów policji i gwardii cywilnej wyjechał z portu w Barcelonie. Hiszpański rząd polecił policji, aby zapobiegła przeprowadzeniu głosowania.
Hiszpański rząd poinformował w sobotę, że 1300 spośród ponad 2 tys. szkół, w których miały się znajdować siedziby lokali wyborczych, zostało zamkniętych przez policję. Obywatele okupowali w sobotę 163 placówki. Zwolennicy niepodległości zajęli te budynki, aby zapobiec zamknięciu ich przez policję i uniemożliwieniu głosowania. Funkcjonariusze skonfiskowali między innymi tysiące kart do głosowania i aresztowali katalońskich polityków uczestniczących w organizowaniu referendum.
Spór między Madrytem a Barceloną wywołał największy od lat kryzys polityczny na Półwyspie Iberyjskim. Centralne władze nalegają, aby Katalonia odwołała głosowanie. Lokalne władze katalońskie i zwolennicy niepodległości twierdzą jednak, że referendum się odbędzie.