Były były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień skrytykował Szymona Hołownię za jego słowa wypowiedziane w Polsacie News. Marszałek Sejmu powiedział, że "namawiano go do dokonania zamachu stanu poprzez unieważnienie wyboru Karola Nawrockiego na prezydenta".
Jak zaznaczył w Polskim Radiu 24 Jerzy Stępień, słowa marszałka mogą wskazywać na poważne przestępstwo i nie należy ich wypowiadać bez dostarczenia dowodów na konkretne osoby.
- Jak się stawia tego rodzaju zarzuty, to trzeba powołać się na fakty, które to uzasadniają, bo być może w ogóle nie uzasadniają takiej tezy. Może to jest po prostu złe rozeznanie pana marszałka Sejmu - mówi Stępień.
Jerzy Stępień uważa, że wypowiedź Szymona Hołowni nie powinna mieć miejsca. Dodał, że oświadczenie marszałka powinno być poprzedzone postępowaniem wyjaśniającym, a nie być kwestią "wspomnień i pamiętników".
- Tak czy inaczej tego rodzaju oświadczenie nie powinno paść z ust marszałka Sejmu, jeśli za tym nie poszły jakieś konkretne kroki zmierzające do wyjaśnienia tej sytuacji - tłumaczy Stępień.
Karol Nawrocki wygrał wybory prezydenckie 1 czerwca. Przy rozpatrywaniu protestów wyborczych prokuratorzy dopatrzyli się nieprawidłowości, które polegały na błędnym przypisaniu głosów jednego kandydata na rzecz drugiego kandydata w siedemdziesięciu komisjach. Te nieprawidłowości nie miały jednak wpływu na wynik wyborów.
- Jak się stawia tego rodzaju zarzuty, to trzeba powołać się na fakty, które to uzasadniają, bo być może w ogóle nie uzasadniają takiej tezy. Może to jest po prostu złe rozeznanie pana marszałka Sejmu - mówi Stępień.
Jerzy Stępień uważa, że wypowiedź Szymona Hołowni nie powinna mieć miejsca. Dodał, że oświadczenie marszałka powinno być poprzedzone postępowaniem wyjaśniającym, a nie być kwestią "wspomnień i pamiętników".
- Tak czy inaczej tego rodzaju oświadczenie nie powinno paść z ust marszałka Sejmu, jeśli za tym nie poszły jakieś konkretne kroki zmierzające do wyjaśnienia tej sytuacji - tłumaczy Stępień.
Karol Nawrocki wygrał wybory prezydenckie 1 czerwca. Przy rozpatrywaniu protestów wyborczych prokuratorzy dopatrzyli się nieprawidłowości, które polegały na błędnym przypisaniu głosów jednego kandydata na rzecz drugiego kandydata w siedemdziesięciu komisjach. Te nieprawidłowości nie miały jednak wpływu na wynik wyborów.
Edycja tekstu: Kamila Kozioł


Radio Szczecin