Dwa pociągi z rekordowym opóźnieniem przyjechały we wtorek do Szczecina. Jeden miał 18 godzin spóźnienia, drugi skład wjechał na dworzec z 8-godzinnym "poślizgiem".
- Jestem z Ukrainy. Z Przemyśla wyjechaliśmy w poniedziałek po 16 - opowiadał jeden z pasażerów.
- To jakieś kpiny. Dzień wcześniej była podobna sytuacja. Kolej powinna wypłacić jakieś odszkodowanie, bo musiałem odwołać parę spotkań, a to wiąże się z finansami - skarżył się kolejny pasażer.
- Przez sześć godzin nie było ogrzewania, bo pociąg musiała ciągnąć lokomotywa spalinowa. Na szczęście dostaliśmy herbatę, kawę i posiłek. Pracownicy zachowali się w porządku - przyznali podróżujący.
- Dostaliśmy od konduktora reklamacje do biletów, z której wynika, że pociąg miał opóźnienie w granicach 500 minut, więc pewnie większość będzie domagać się odszkodowań - dodał mężczyzna, który wysiadł z pociągu.
Około 17.40 do Szczecina przyjechał drugi skład PKP Intercity, nazwany żartobliwie przez pasażerów pociągiem "WIDMO". Jechał z Katowic i miał ponad 18 godzin opóźnienia.
- Jestem zmęczona. Jechaliśmy 28 godzin - powiedziała zdegustowana pasażerka.
- Dziecko się przeziębiło i wymiotowało w pociągu - mówił mężczyzna trzymający chłopczyka na rękach. - Nikt nie wiedział, jakie będzie opóźnienie, nikt nie informował nas.
- Dostałyśmy zupę pomidorową. Pozdrawiamy PKP - z ironią mówiły pasażerki.
Skład "Wiking" miał być w Szczecinie w poniedziałek po godz. 23. Materiał: TVN24/x-news