26 lat temu zatonął prom "Jan Heweliusz", zginęło 55 osób. O opuszczeniu promu zdecydowano o godz. 4.30. W piątek przy pomniku na Cmentarzu Centralnym uczczono ofiary tragedii.
- Dopóki był przysłonięty lądem, to jakoś to szło. Ale, że miał złą stateczność, to wszyscy wiedzieli od dawna, "od nowego". On już się raz, przy nabrzeżu, przewrócił - wspominał kapitan Wiktor Czapp.
Na Bałtyku trwał sztorm.
- To była jedna z największych tragedii na Bałtyku. Takie warunki występują raz na sto lat. To było 160 kilometrów na godzinę, to był tajfun, żeby to przeżyć trzeba było mieć wiele szczęścia - ocenia Tadeusz Makowski z działu technicznego firmy EuroAfrica.
- Traktuję to jako nieszczęście, jako siłę wyższą - dodaje kapitan Włodzimierz Grycner.
Z "Heweliusza" udało się uratować tylko 9 osób.