W Mińsku zakończyła się demonstracja białoruskiej opozycji. Jej uczestnicy protestowali przeciwko planom pogłębienia integracji Rosji i Białorusi, o czym rozmawiają w sobotę w Soczi prezydenci Władimir Putin i Aleksander Łukaszenka.
Demonstracja białoruskiej opozycji trwała kilka godzin. Uczestnicy akcji przeszli przez całe centrum stolicy. Ich akcja zakończyła się na placu wieszcza narodowego - Jakuba Kołasa. Paweł Siawiaryniec, jeden z liderów opozycji i organizator protestu wezwał swoich zwolenników aby jutro ponownie zebrali się w centrum stolicy.
- To nie jest ten dzień, kiedy można siedzieć w domu. Ósmego grudnia, w rocznicę likwidacji Związku Radzieckiego i w rocznicę podpisania umowy o utworzeniu Państwa Związkowego Białorusi i Rosji, w południe wychodzimy na ulicę, by protestować - mówił Paweł Siawiaryniec.
Zdaniem opozycyjnego aktywisty każda umowa podpisana z Rosją oznacza coraz większą zależność Białorusi od Kremla.
Sobotnia akcja białoruskiej opozycji, w której wzięło udział około tysiąca osób, nie była uzgodniona z władzami. Milicja wzywała demonstrantów do rozejścia się, ale nie interweniowała.
- To nie jest ten dzień, kiedy można siedzieć w domu. Ósmego grudnia, w rocznicę likwidacji Związku Radzieckiego i w rocznicę podpisania umowy o utworzeniu Państwa Związkowego Białorusi i Rosji, w południe wychodzimy na ulicę, by protestować - mówił Paweł Siawiaryniec.
Zdaniem opozycyjnego aktywisty każda umowa podpisana z Rosją oznacza coraz większą zależność Białorusi od Kremla.
Sobotnia akcja białoruskiej opozycji, w której wzięło udział około tysiąca osób, nie była uzgodniona z władzami. Milicja wzywała demonstrantów do rozejścia się, ale nie interweniowała.