Czwartkowy szczyt "koalicji chętnych" w Paryżu potwierdził dalsze wsparcie dla Kijowa; jest to demonstracja partnerskiej i sojuszniczej solidarności, umożliwiającej nam dalsze opieranie się rosyjskiej inwazji - ocenił ukraiński politolog Wołodymyr Fesenko.
Zdaniem eksperta, który kieruje kijowskim Centrum Badań Politycznych Penta, obecnie obserwujemy zróżnicowane podejście państw Europy do dalszego wspierania Kijowa.
- Większość krajów europejskich, w tym państwa NATO, które nie są członkami Unii Europejskiej, a także przywódcy (instytucji) UE, demonstrują poparcie dla Ukrainy. Rzeczywiście powstaje koalicja partnerów Ukrainy. Jest to demonstracja partnerskiego i sojuszniczego wsparcia, abyśmy mogli nadal opierać się rosyjskiej inwazji - podkreślił analityk.
- Stany Zjednoczone robią (jednak) dokładnie odwrotnie - zaznaczył Fesenko.
- Szczyt jest ważny nie tylko sam w sobie, ale też jako przejaw trendu - tworzenia koalicji krajów, nie tylko europejskich, które są gotowe pomóc Ukrainie i zwracają większą uwagę na wzmocnienie swoich zdolności w zakresie obrony zbiorowej. Teraz priorytetem jest jednak, oczywiście, wsparcie Ukrainy - uważa ekspert.
- Jeśli chodzi o dzisiejsze decyzje, podjęte podczas szczytu w Paryżu, należy zauważyć, że - pomimo różnych doniesień, że misja pokojowa może zostać zastąpiona czymś innym - te wysiłki są kontynuowane. Trwają prace nad stopniowym określeniem kształtu europejskich sił odstraszania na terytorium Ukrainy po zakończeniu działań wojennych - zauważył politolog.
Fesenko jest zdania, że zobowiązania podjęte we Francji są nowym, ważnym krokiem naprzód.
- Główną decyzją jest to, że wkrótce na Ukrainę uda się misja francusko-brytyjska, by przygotować przyszły format armii ukraińskiej w przypadku ewentualnego rozmieszczenia sił międzynarodowych na terytorium naszego państwa - wyjaśnił.
Według eksperta wspieranie Ukrainy powinno być w najbliższej przyszłości najwyższym priorytetem krajów Europy.
- Oznacza to, że Europejczycy nie przestaną pomagać naszemu krajowi, niezależnie od tego, jak rozwiną się rozmowy pokojowe i (inne) procesy (zmierzające do) zakończenia wojny - przewiduje Fesenko.
W ocenie eksperta, w kontekście zbliżających się ukraińsko-rosyjskich negocjacji duże znaczenie ma brak zgody państw Europy na zniesienie sankcji wobec Kremla.
- Amerykanie mówią o możliwości zniesienia przynajmniej części sankcji. W szczególności, Rosja próbuje teraz szantażować USA, aby zniosły sankcje w sektorze rolnym w związku z (ogłoszonym we wtorek) porozumieniem o zawieszeniu broni na Morzu Czarnym. Na tym tle mamy oświadczenia krajów europejskich, że - z zasady - nie zniosą ograniczeń wobec Rosji. To bardzo ważne - podkreślił.
- To również element wpływu na przebieg procesów negocjacyjnych. Jest to zasadnicze przypomnienie Stanom Zjednoczonym, że nie mogą podejmować decyzji samodzielnie. Ostatecznie jest to pośrednia sugestia, że Europejczycy powinni brać udział w procesie negocjacyjnym - zaznaczył Fesenko.
Według eksperta obecnie można wyodrębnić dwie główne różnice pomiędzy stanowiskiem krajów europejskich i Stanów Zjednoczonych w stosunku do Ukrainy.
- USA nie są teraz sojusznikiem ani partnerem Ukrainy, ale jej mediatorem. Głównym celem (Waszyngtonu) nie jest wspieranie Ukrainy, ale próba jak najszybszego zakończenia wojny - podsumował Fesenko.
W reakcji na deklaracje władz USA, dotyczące wycofania wsparcia dla Kijowa, Londyn i Paryż ogłosiły na początku marca powstanie "koalicji chętnych", która ma nadzorować przestrzeganie potencjalnego porozumienia pokojowego między Ukrainą a Rosją. Jedną z propozycji jest wysłanie do Ukrainy wojsk w ramach misji pokojowej.
Uczestnicy czwartkowego szczytu sojuszników Ukrainy w Paryżu z udziałem krajów europejskich, Kanady i Turcji poparli dalsze działania na rzecz wsparcia Kijowa. Nie było natomiast jednomyślności w sprawie wysłania do Ukrainy - w przypadku rozejmu - sił międzynarodowych, co postulują Wielka Brytania i Francja.
Edycja tekstu: Jacek Rujna
- Większość krajów europejskich, w tym państwa NATO, które nie są członkami Unii Europejskiej, a także przywódcy (instytucji) UE, demonstrują poparcie dla Ukrainy. Rzeczywiście powstaje koalicja partnerów Ukrainy. Jest to demonstracja partnerskiego i sojuszniczego wsparcia, abyśmy mogli nadal opierać się rosyjskiej inwazji - podkreślił analityk.
- Stany Zjednoczone robią (jednak) dokładnie odwrotnie - zaznaczył Fesenko.
- Szczyt jest ważny nie tylko sam w sobie, ale też jako przejaw trendu - tworzenia koalicji krajów, nie tylko europejskich, które są gotowe pomóc Ukrainie i zwracają większą uwagę na wzmocnienie swoich zdolności w zakresie obrony zbiorowej. Teraz priorytetem jest jednak, oczywiście, wsparcie Ukrainy - uważa ekspert.
- Jeśli chodzi o dzisiejsze decyzje, podjęte podczas szczytu w Paryżu, należy zauważyć, że - pomimo różnych doniesień, że misja pokojowa może zostać zastąpiona czymś innym - te wysiłki są kontynuowane. Trwają prace nad stopniowym określeniem kształtu europejskich sił odstraszania na terytorium Ukrainy po zakończeniu działań wojennych - zauważył politolog.
Fesenko jest zdania, że zobowiązania podjęte we Francji są nowym, ważnym krokiem naprzód.
- Główną decyzją jest to, że wkrótce na Ukrainę uda się misja francusko-brytyjska, by przygotować przyszły format armii ukraińskiej w przypadku ewentualnego rozmieszczenia sił międzynarodowych na terytorium naszego państwa - wyjaśnił.
Według eksperta wspieranie Ukrainy powinno być w najbliższej przyszłości najwyższym priorytetem krajów Europy.
- Oznacza to, że Europejczycy nie przestaną pomagać naszemu krajowi, niezależnie od tego, jak rozwiną się rozmowy pokojowe i (inne) procesy (zmierzające do) zakończenia wojny - przewiduje Fesenko.
W ocenie eksperta, w kontekście zbliżających się ukraińsko-rosyjskich negocjacji duże znaczenie ma brak zgody państw Europy na zniesienie sankcji wobec Kremla.
- Amerykanie mówią o możliwości zniesienia przynajmniej części sankcji. W szczególności, Rosja próbuje teraz szantażować USA, aby zniosły sankcje w sektorze rolnym w związku z (ogłoszonym we wtorek) porozumieniem o zawieszeniu broni na Morzu Czarnym. Na tym tle mamy oświadczenia krajów europejskich, że - z zasady - nie zniosą ograniczeń wobec Rosji. To bardzo ważne - podkreślił.
- To również element wpływu na przebieg procesów negocjacyjnych. Jest to zasadnicze przypomnienie Stanom Zjednoczonym, że nie mogą podejmować decyzji samodzielnie. Ostatecznie jest to pośrednia sugestia, że Europejczycy powinni brać udział w procesie negocjacyjnym - zaznaczył Fesenko.
Według eksperta obecnie można wyodrębnić dwie główne różnice pomiędzy stanowiskiem krajów europejskich i Stanów Zjednoczonych w stosunku do Ukrainy.
- USA nie są teraz sojusznikiem ani partnerem Ukrainy, ale jej mediatorem. Głównym celem (Waszyngtonu) nie jest wspieranie Ukrainy, ale próba jak najszybszego zakończenia wojny - podsumował Fesenko.
W reakcji na deklaracje władz USA, dotyczące wycofania wsparcia dla Kijowa, Londyn i Paryż ogłosiły na początku marca powstanie "koalicji chętnych", która ma nadzorować przestrzeganie potencjalnego porozumienia pokojowego między Ukrainą a Rosją. Jedną z propozycji jest wysłanie do Ukrainy wojsk w ramach misji pokojowej.
Uczestnicy czwartkowego szczytu sojuszników Ukrainy w Paryżu z udziałem krajów europejskich, Kanady i Turcji poparli dalsze działania na rzecz wsparcia Kijowa. Nie było natomiast jednomyślności w sprawie wysłania do Ukrainy - w przypadku rozejmu - sił międzynarodowych, co postulują Wielka Brytania i Francja.
Edycja tekstu: Jacek Rujna