Prezydent Donald Trump w ostatnich godzinach przedstawiał argumenty przemawiające za tym, by Ukraina przeszła do ofensywy przeciwko Rosji. Ta retoryka jest godna uwagi, ponieważ dynamika rozmów pokojowych utknęła w martwym punkcie.
Retoryka Donalda Trumpa może poruszyć czuły punkt w Moskwie, która uważa jakiekolwiek poparcie dla ukraińskich ataków na swoje terytorium za nieprzekraczalną granicę.
Za rządów Joe Bidena od dawna obowiązywała zasada, że Ukraina nie może wystrzeliwać amerykańskich pocisków dalekiego zasięgu w kierunku Rosji. Po zmianie tej decyzji w listopadzie 2024 roku — na skutek nacisków ze strony sojuszników USA — Rosja zaktualizowała swoją doktrynę nuklearną, potwierdzając, że każdy atak na nią wspierany przez mocarstwo nuklearne będzie uznawany za atak wspólny.
"Bardzo trudno, jeśli nie wręcz niemożliwe, jest wygrać wojnę bez ataku na kraj najeźdźcy. To jak świetna drużyna sportowa, która ma fantastyczną obronę, ale nie może grać ofensywnie. Nie ma szans na zwycięstwo! Tak samo jest z Ukrainą i Rosją" – napisał Donald Trump w poście na portalu Truth Social.
Komentarze amerykańskiego prezydenta pojawiły się po tym, jak Kreml otwarcie zaprzeczył planom Białego Domu dotyczącym dwustronnego spotkania prezydenta Rosji Władimira Putina z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim sugerując, że rozmowy na szczeblu przywódców są odległe i że Putin nie wyraził jeszcze na nie zgody.
Edycja tekstu: Jacek Rujna


Radio Szczecin
