Zaczyna się ciężki sztorm - to ostatnia wiadomość z oceanicznej trasy Aleksandra Doby. Kajakarz drugi raz płynie przez Atlantyk.
Wystartował w Lizbonie zmierza na Florydę. Sztorm może mu pomóc, ale i przeszkodzić. Największym wrogiem Doby są przeciwne wiatry i prądy spychające go z kursu. Ostatnie tygodnie były trudne, kajakarz kręcił się w kółko w Trójkącie Bermudzkim, zniosło go na północ, a jedyny ratunek jest na południu. Tam jest lepsza pogoda i wieją pasaty w kierunku Florydy.
Pod koniec grudnia uległ awarii "telefon satelitarny" na pokładzie kajaku.
Doba niedawno wysłał sms-a. Ma zapas żywności na sześć tygodni rejsu. Jak pisze, swój stan ocenia - w skali od 1 do 5 - na 5. A przecież na Atlantyku jest już czwarty miesiąc i raczej nie skończy wyprawy zgodnie z planem, czyli w lutym. Najprawdopodobniej rejs potrwa jeszcze co najmniej trzy, cztery tygodnie.
Pod koniec grudnia uległ awarii "telefon satelitarny" na pokładzie kajaku.
Doba niedawno wysłał sms-a. Ma zapas żywności na sześć tygodni rejsu. Jak pisze, swój stan ocenia - w skali od 1 do 5 - na 5. A przecież na Atlantyku jest już czwarty miesiąc i raczej nie skończy wyprawy zgodnie z planem, czyli w lutym. Najprawdopodobniej rejs potrwa jeszcze co najmniej trzy, cztery tygodnie.