Belgia - Irlandia w grupie E oraz Islandia - Węgry i wreszcie Portugalia - Austria w grupie F: taki był "rozkład jazdy" na sobotę z Mistrzostwami Europy we Francji.
Jako pierwsze o godzinie 15 na boisko w Bordeaux wybiegły jedenastki naszpikowanej gwiazdami Belgii oraz Irlandii. Czerwone Diabły trenera Wilmotsa miały wreszcie udowodnić swój ogromny potencjał a Irlandczycy mieli nadzieję, że znowu zagrają niezły mecz, bo w poprzednim spotkaniu ze Szwedami zremisowali trochę pechowo tracąc bramkę na 1:1 w ostatnich minutach meczu.
Belgowie chcieli za to odegrać się za lanie, jakie dostali od Włochów w poprzedniej rundzie, przede wszystkim widać było, że tak jak wielkich gwiazd czy gwiazdorów u nich bez liku - tak drużyną to są póki co średnią.
Na bramki musieliśmy poczekać do drugiej połowy, i tym razem zdobywali je tylko zawodnicy w czerwonych koszulkach. Rozpoczął w 48 minucie Lulaku, w 61 na 2:0 dla Belgii podwyższył Witsel i wreszcie Lukaku z dubletem w 70 minucie ustalił wynik spotkania na 3:0. Czy pokazali niedowiarkom swój potencjał - tu zdania są podzielone.
Irlandczyk Seamus Coleman był rozczarowany przegraną swojego zespołu
- Wiedzieliśmy, że Belgia ma dobry zespół, często utrzymywali się przy piłce. Przy wyniku 0:0 graliśmy całkiem solidnie. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy zdobyli gola z rzutu wolnego, to było rozczarowujące, że przełamali naszą obronę. Przegrywaliśmy 1:0 i staraliśmy się strzelić gola, przez to zostawiliśmy miejsce z tyłu a oni wykorzystali to co mieli i nas ukarali. Jesteśmy rozczarowani - powiedział Coleman.
Napastnik Belgii Romelu Lukaku oczywiście był w lepszym nastroju.
- Myślę, że dzisiaj zagraliśmy dobrze, tak w ataku, jak i w obronie. Zrobiliśmy, to co musieliśmy - a potrzebowaliśmy trzech punktów i je zdobyliśmy, grając bardzo dobrze. Rezultat jest przekonujący, więc teraz możemy być tylko zadowoleni - stwierdził Lukaku.
Czy to będzie dobry impuls dla Belgów, o których mówi się, że w szatni to nie jest najlepsza paczka kumpli? Przed ostatnią rundą w grupie E z sześcioma punktami prowadzą Włosi, Belgia ma trzy i Szwecja oraz Irlandia po jednym oczku.
W następnym meczu dnia, o godzinie 18 w Marsylii Islandia zmierzyła się z Węgrami. Skandynawowie schowani za podwójną gardą czekali na kontry, Madziarzy prowadzili grę, ale długo niewiele z tego wynikało. Dośrodkowania nie docierały do napastników, a Islandczycy potrafili się "odgryźć" - najpierw w 30 minucie bramkarz Węgrów Gabor Kiraly (najstarszy zawodnik jaki kiedykolwiek w Euro zagrał) obronił groźny strzał, ale 9 minut później mieliśmy rzut karny dla Islandii. Kiraly nie popisał się przy wyjściu do dośrodkowania, wypuścił piłkę a próbujący ratować sytuację Tamas Kadar, na co dzień występujący w Lechu Poznań sfaulował w polu karnym - a "jedenastkę" wykorzystał Gylfi Sigurdsson.
Po przerwie Węgrzy podkręcili tempo, ale długo nic z tego nie wynikało. Dopiero zmiany przy końcu spotkania przyniosły ożywienie gry, zobaczyliśmy najlepszego strzelca Ekstraklasy Nemanję Nikolicia. A Islandczycy jako kolejny team przekonali się, że na EURO gra się do końca. 88 minuta, płaskie dośrodkowanie Nikolicia, niefortunna interwencja Saevarssona i po golu samobójczym zrobiło się 1:1.
A w ostatnim meczu soboty zmierzyli się Portugalczycy i drużyna Austrii. W pierwszej połowie widać było, jak bardzo Cristiano Ronaldo chce zdobyć gola - okazje były, ale zawsze czegoś brakowało. Przynajmniej nie mógł się skarżyć, jak po meczu z Islandią, że przeciwnicy tylko postawili autobus w bramce. Na marginesie dodajmy, że Islandczycy stwierdzili, że gwiazdor zachowuje się "jak baba". W meczu z Austrią w pierwszej połowie Portugalia miała więcej z gry, ale i przeciwnicy mieli swoje bardzo groźne sytuacje, wszak po rzucie wolnym Alaby obrońca Portugalii wybijał piłkę z linii bramkowej.
W drugiej połowie Austriacy coraz bardziej skupili się na rozbijaniu ataków Portugalii. Ronaldo dwoił się i troił, ale na posterunku był Almer, bramkarz rywali. Aż w 79 minucie wydawało się, że musi się udać, gdy gwiazdor Portugalii padł sfaulowany w polu karnym i sędzia słusznie wskazał na "wapno". Do karnego podszedł Ronaldo... i strzelił w słupek. Później trafił do bramki, ale cieszył się tylko chwilę, bo był na spalonym. Do końca nic się nie zmieniło - i nagle Portugalia, z faworyta, stała się drużyną, która w meczu o wszystko będzie walczyć z liderującymi w grupie F Węgrami. Portugalia po remisie 0:0 z Austrią na razie ma tylko dwa punkty, Austria jeden - i swój mecz o wszystko zagra z Islandią.
A jaka niedziela czeka kibiców na EURO 2016? Trzeba będzie wybierać, dwa mecze rozpoczną się o godzinie 21: Szwajcaria - Francja oraz Albania - Rumunia. To ostatnie mecze w grupie A - gospodarze, Francuzi pewni awansu.
O ME można też poczytać w naszym serwisie internetowym: radioszczecin.pl/euro.