Ciężarówka wykorzystana w zamachu terrorystycznym w Berlinie wróci do właściciela najwcześniej za miesiąc.
- Wczoraj dowiedziałem się od mojego prawnika, że poszła informacja ze strony prokuratury polskiej, że Niemcy mówią, że potrzebują jeszcze ponad miesiąc na czynności, które wykonują - dodaje Żurawski.
Przeciągające się dochodzenie sprawia, że spada wartość leasingowanej ciężarówki - mówi Ariel Żurawski. Dodaje przy tym, że wbrew informacjom, jakie pojawiły się w mediach, sytuacja finansowa jego firmy nie jest zła.
- Sytuacja finansowa mojej firmy nie jest zła. Czytałem na różnych portalach, że jestem bankrutem, to nie jest tak. Odwołałem wszystkie zbiórki, które były organizowane dla mnie i dla mojej firmy. Ludzie, widziałem, zbierali na ratę leasingową. Zakończyłem to wszystko, ale jednak od kwietnia będę musiał płacić ratę leasingową za ten samochód, który stoi pod gołym niebem, niszczeje, a sprzęt ma przecież pół roku. Mógłbym ten samochód przyprowadzić, bo im dłużej tam stoi, tym bardziej traci na wartości - ocenia Ariel Żurawski.
Tir polskiej firmy został wykorzystany przez tunezyjskiego terrorystę do zamachu w Berlinie. 19 grudnia ubiegłego roku Anis Amri porwał ciężarówkę wraz z polskim kierowcą, Łukaszem Urbanem, zabił go i następnie wjechał rozpędzonym autem w tłum ludzi zgromadzonych na jarmarku bożonarodzeniowym, w stolicy Niemiec. Potrącił śmiertelnie 11 osób, a około 50 ranił.
Nadal trwa śledztwo w tej sprawie.