Kilkunastu rolników pikietowało przed przejściem granicznym w Kołbaskowie, domagając się od ministerstwa rolnictwa i służb sanitarnych bardziej restrykcyjnych kontroli transportów żywych zwierząt z Niemiec, w związku z wykryciem pod Berlinem ogniska pryszczycy.
Protest na parkingu stacji paliw przy autostradzie A6, kilkaset metrów przed przejściem granicznym Kołbaskowo-Pomellen, zgromadził kilkunastu rolników, którzy podkreślali, że ich głównym postulatem jest "uszczelnienie granicy" i ochrona polskich gospodarstw przed pryszczycą. Ognisko tej zakaźnej choroby, która atakuje zwierzęta parzystokopytne (krowy, świnie, owce, kozy, jelenie), ujawniono 10 stycznia na farmie pod Berlinem.
Pikietujący kilkukrotnie powtórzyli, że domagają się "bardziej radykalnych", "dokładniejszych", "bardziej restrykcyjnych" kontroli transportów zwierząt na przejściach granicznych. Podkreślali, że pryszczyca to bardzo groźna choroba "która dziesiątkuje parzystokopytne". Przypominali, że stanowi ona większe zagrożenie niż ASF (afrykański pomór świń), z którym "w Polsce mamy bardzo duże problemy".
"Chcemy, aby ministerstwo rolnictwa podjęło działa, które zapobiegną przedostaniu się tej choroby na terytorium Polski. Konkretne kroki, skuteczne i efektywne, aby tej choroby nie dopuścić do naszych gospodarstw, ponieważ będzie to kolejny gwóźdź do trumny polskiego rolnictwa" – powiedział rolnik z pow. białogardzkiego Szymon Ręcławowicz.
Ręcławowicz zaznaczył, że kontroli graniczne powinny obejmowań nie tylko samochody ciężarowe przewożące zwierzęta, ale wszystkie pojazdy, także auta osobowe. Rolnicy domagają się, by na drogowych przejściach granicznych rozłożone zostały maty dezynfekcyjne. "Ponieważ przez te środki transportu może zostać przeniesiona ta choroba" – argumentował Ręcławowicz.
W piątek Ministerstwo Rolnictwo i Rozwoju Wsi poinformowało, że służby weterynaryjne w Polsce zostały postawione w stan gotowości w związku z wykryciem ogniska pryszczycy w Niemczech. Ustanowiono dodatkowe środki kontroli na granicy i wdrożono dezynfekcję pojazdów przewożących zwierzęta.
Pikietujący w Kołbaskowie poinformowali, że w poniedziałek protesty były zaplanowane na pięciu polsko-niemieckich przejściach granicznych. Rolnicy chcą o zagrożeniu pryszczycą rozmawiać z powiatowymi lekarzami weterynarii, innymi służbami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo oraz przedstawicielami resortu rolnictwa (takie spotkanie on-line jest planowane już w poniedziałek po południu).
Protestujący nie planują blokady dróg prowadzących do granicy. "Na razie nie mamy zamiaru żadnych innych działań realizować" – zapewnił Adam Walterowicz, przewodniczący Zachodniopomorskiego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych.
Walterowicz podkreślał, że pryszczyca to ogromne zagrożenie dla hodowli, np. trzody chlewnej, bydła mlecznego. "A jeżeli będzie zniszczona hodowla, będzie zniszczona też produkcja roślinna" – stwierdził.
Ręcławowicz zwrócił uwagę, że Wielka Brytania i Ukraina "zamknęły się na zwierzęta żywe" z Niemiec. "My na razie aż takich radyklanych środków nie chcemy, ponieważ mamy bardzo dużą wymianę między naszymi krajami" – zaznaczył rolnik.
Powiedział, że rolnicy oczekują "pełnej inwigilacji" transportów zwierząt: skąd i dokąd jadą? A także "ścisłej dokumentacji" z obserwacji zwierząt. "Czy przypadkiem nie ujawniła się choroba, bo ona może się ujawnić np. po dwóch tygodniach od zarażenia, a zwierzę nie ma żadnych objawów" – przestrzegał Ręcławowicz.
Zachodniopomorski Wojewódzki Lekarz Weterynarii Maciej Prost w rozmowie z PAP wyjaśnił, że dokładne kontrole, których domagają się rolnicy, są prowadzone, kiedy tylko niemieckie służby przekazały informację o wykryciu ogniska pryszczycy w przygranicznym regionie.
"Wszystkie samochody ze zwierzętami są dezynfekowane. Kontrole są bardzo dokładne. Na ten moment nie ma podstaw do bardziej restrykcyjnych działań, które mogłyby spowodować obstrukcje na szlakach drogowych"– powiedział Prost.
Ognisko pryszczycy wykryto 10 stycznia br. (padły trzy bawoły wodne) w powiecie Märkisch-Oderland, na wschód od granic administracyjnych Berlina, ok. 70 km od Polski, na wysokości Kostrzyna (woj. lubuskie), pow. myśliborskiego i pow. gryfińskiego w woj. zachodniopomorskim. Ognisko pryszczycy jest pod obserwacją, zgodnie z przepisami, 30 dni.
Prost zapewnił, że jest w kontakcie z niemieckimi służbami weterynaryjnymi i że działania, które one prowadzą "pokazują, że choroba się nie rozprzestrzeniła". "Praktyka epidemiologiczna pokazuje, że jeśli nowe ogniska nie powstaną w ciągu 21 dni, to ryzyko jest minimalne" – wyjaśnił Prost.
Pytany o dezynfekcję kół wszystkich pojazdów przekraczających granicę np. w Kołbaskowie, wojewódzki lekarz weterynarii zauważył, że oznaczałoby to wielogodzinne zatory przed przejściami. "Sytuacja nie daje podstaw do tak radykalnych działań" – powiedział.
Zapewnił, że gdyby pojawiły się nowe ogniska pryszczycy, natychmiast zostaną wprowadzone "restrykcje". Zaznaczył też, że żaden kraj UE nie zablokował transportów zwierząt z Niemiec.
Pryszczyca to bardzo zaraźliwa choroba wirusowa zwierząt, hodowlanych i dzikich. Zarażone stado i wszystkie narażone na pryszczycę zwierzęta znajdujące się ognisku choroby poddaje się ubojowi. Rozprzestrzenianie się pryszczycy spowodowałby ogromne straty ekonomiczne i utrudnienia w handlu mięsem oraz produktami pochodzenia zwierzęcego. Ostatni przypadek pryszczycy w Polsce, jak podał Główny Inspektorat Sanitarny, odnotowano w 1971 r.
Choć ludzie są wrażliwi na zakażenie, to jednak pryszczyca u ludzi nie jest śmiertelna i zwykle przebiega łagodnie. Zarażenie człowieka następuje w wyniku bezpośredniego kontaktu z chorym zwierzęciem czy też przez spożycie mięsa, mleka i niepasteryzowanych przetworów mlecznych pochodzących od zakażonego zwierzęcia.
Edycja tekstu: Joanna Chajdas
Pikietujący kilkukrotnie powtórzyli, że domagają się "bardziej radykalnych", "dokładniejszych", "bardziej restrykcyjnych" kontroli transportów zwierząt na przejściach granicznych. Podkreślali, że pryszczyca to bardzo groźna choroba "która dziesiątkuje parzystokopytne". Przypominali, że stanowi ona większe zagrożenie niż ASF (afrykański pomór świń), z którym "w Polsce mamy bardzo duże problemy".
"Chcemy, aby ministerstwo rolnictwa podjęło działa, które zapobiegną przedostaniu się tej choroby na terytorium Polski. Konkretne kroki, skuteczne i efektywne, aby tej choroby nie dopuścić do naszych gospodarstw, ponieważ będzie to kolejny gwóźdź do trumny polskiego rolnictwa" – powiedział rolnik z pow. białogardzkiego Szymon Ręcławowicz.
Ręcławowicz zaznaczył, że kontroli graniczne powinny obejmowań nie tylko samochody ciężarowe przewożące zwierzęta, ale wszystkie pojazdy, także auta osobowe. Rolnicy domagają się, by na drogowych przejściach granicznych rozłożone zostały maty dezynfekcyjne. "Ponieważ przez te środki transportu może zostać przeniesiona ta choroba" – argumentował Ręcławowicz.
W piątek Ministerstwo Rolnictwo i Rozwoju Wsi poinformowało, że służby weterynaryjne w Polsce zostały postawione w stan gotowości w związku z wykryciem ogniska pryszczycy w Niemczech. Ustanowiono dodatkowe środki kontroli na granicy i wdrożono dezynfekcję pojazdów przewożących zwierzęta.
Pikietujący w Kołbaskowie poinformowali, że w poniedziałek protesty były zaplanowane na pięciu polsko-niemieckich przejściach granicznych. Rolnicy chcą o zagrożeniu pryszczycą rozmawiać z powiatowymi lekarzami weterynarii, innymi służbami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo oraz przedstawicielami resortu rolnictwa (takie spotkanie on-line jest planowane już w poniedziałek po południu).
Protestujący nie planują blokady dróg prowadzących do granicy. "Na razie nie mamy zamiaru żadnych innych działań realizować" – zapewnił Adam Walterowicz, przewodniczący Zachodniopomorskiego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych.
Walterowicz podkreślał, że pryszczyca to ogromne zagrożenie dla hodowli, np. trzody chlewnej, bydła mlecznego. "A jeżeli będzie zniszczona hodowla, będzie zniszczona też produkcja roślinna" – stwierdził.
Ręcławowicz zwrócił uwagę, że Wielka Brytania i Ukraina "zamknęły się na zwierzęta żywe" z Niemiec. "My na razie aż takich radyklanych środków nie chcemy, ponieważ mamy bardzo dużą wymianę między naszymi krajami" – zaznaczył rolnik.
Powiedział, że rolnicy oczekują "pełnej inwigilacji" transportów zwierząt: skąd i dokąd jadą? A także "ścisłej dokumentacji" z obserwacji zwierząt. "Czy przypadkiem nie ujawniła się choroba, bo ona może się ujawnić np. po dwóch tygodniach od zarażenia, a zwierzę nie ma żadnych objawów" – przestrzegał Ręcławowicz.
Zachodniopomorski Wojewódzki Lekarz Weterynarii Maciej Prost w rozmowie z PAP wyjaśnił, że dokładne kontrole, których domagają się rolnicy, są prowadzone, kiedy tylko niemieckie służby przekazały informację o wykryciu ogniska pryszczycy w przygranicznym regionie.
"Wszystkie samochody ze zwierzętami są dezynfekowane. Kontrole są bardzo dokładne. Na ten moment nie ma podstaw do bardziej restrykcyjnych działań, które mogłyby spowodować obstrukcje na szlakach drogowych"– powiedział Prost.
Ognisko pryszczycy wykryto 10 stycznia br. (padły trzy bawoły wodne) w powiecie Märkisch-Oderland, na wschód od granic administracyjnych Berlina, ok. 70 km od Polski, na wysokości Kostrzyna (woj. lubuskie), pow. myśliborskiego i pow. gryfińskiego w woj. zachodniopomorskim. Ognisko pryszczycy jest pod obserwacją, zgodnie z przepisami, 30 dni.
Prost zapewnił, że jest w kontakcie z niemieckimi służbami weterynaryjnymi i że działania, które one prowadzą "pokazują, że choroba się nie rozprzestrzeniła". "Praktyka epidemiologiczna pokazuje, że jeśli nowe ogniska nie powstaną w ciągu 21 dni, to ryzyko jest minimalne" – wyjaśnił Prost.
Pytany o dezynfekcję kół wszystkich pojazdów przekraczających granicę np. w Kołbaskowie, wojewódzki lekarz weterynarii zauważył, że oznaczałoby to wielogodzinne zatory przed przejściami. "Sytuacja nie daje podstaw do tak radykalnych działań" – powiedział.
Zapewnił, że gdyby pojawiły się nowe ogniska pryszczycy, natychmiast zostaną wprowadzone "restrykcje". Zaznaczył też, że żaden kraj UE nie zablokował transportów zwierząt z Niemiec.
Pryszczyca to bardzo zaraźliwa choroba wirusowa zwierząt, hodowlanych i dzikich. Zarażone stado i wszystkie narażone na pryszczycę zwierzęta znajdujące się ognisku choroby poddaje się ubojowi. Rozprzestrzenianie się pryszczycy spowodowałby ogromne straty ekonomiczne i utrudnienia w handlu mięsem oraz produktami pochodzenia zwierzęcego. Ostatni przypadek pryszczycy w Polsce, jak podał Główny Inspektorat Sanitarny, odnotowano w 1971 r.
Choć ludzie są wrażliwi na zakażenie, to jednak pryszczyca u ludzi nie jest śmiertelna i zwykle przebiega łagodnie. Zarażenie człowieka następuje w wyniku bezpośredniego kontaktu z chorym zwierzęciem czy też przez spożycie mięsa, mleka i niepasteryzowanych przetworów mlecznych pochodzących od zakażonego zwierzęcia.
Edycja tekstu: Joanna Chajdas