To była wielka prowokacja policji - mówią szczecinianie, którzy brali udział w marszu środowisk patriotycznych w Warszawie. To absurd - odpowiada stołeczna policja.
Adwokat i pełnomocnik "Polska jest Najważniejsza" w Szczecinie Igor Frydrykiewcz mówi, że był świadkiem mocno prowokacyjnego zachowania policji. - Mam nagrane, jak z oddziałem policji idzie pięciu zamaskowanych mężczyzn w kapturach, którzy wyglądają na zadymiarzy. Potem zawracają z całym oddziałem, odrywają się od niego i wybucha potworna awantura - relacjonuje Frydrykiewicz.
Jego słowa potwierdza inny uczestnik marszu - Paweł Woźniak. - Były petardy, gazy łzawiące, ludzie wpadający w panikę. Była to ewidentna prowokacja, żeby pokazać dwa światy: uśmiechniętych ludzi u prezydenta i bandytów na ulicach w Marszu Niepodległości - uważa Woźniak.
- Tak absurdalnej rzeczy już dawno nie słyszałem - rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski odpowiada w tvn24 na zarzuty, że to zamaskowani funkcjonariusze policji wszczęli wczoraj zamieszki podczas Marszu Niepodległości w Warszawie.
Przypomina, że poszkodowanych jest 22 mundurowych, trzech z nich trafiło szpitala, a 176 demonstrantów doprowadzono na komisariaty. Policja postawiła już zarzuty mniejszej wagi pięciu osobom. Straty liczone są w setkach tysięcy złotych. Policjanci zostali obrzuceni m.in. petardami, kamieniami, koszami na śmieci i butelkami. Policja użyła broni gładkolufowej i miotaczy gazu pieprzowego.
Prokuratura czeka na siedem wniosków policji o postawienie siedmiu osobom zarzutów czynnej napaści na funkcjonariuszy podczas burd w czasie Marszu Niepodległości - poinformowała Prokuratura Okręgowa w Warszawie.