Tylko duże niespodzianki w listopadowych spotkaniach eliminacji Mistrzostw Świata mogą dać polskim piłkarzom bezpośredni awans do przyszłorocznego turnieju lub pozbawić ich miejsca w marcowych barażach.
Biało-Czerwoni zagrają piątek z Holandią w Warszawie i trzy dni później - na wyjeździe - z Maltą.
W grupie G podopieczni selekcjonera Jana Urbana zajmują drugie miejsce z 13 punktami z sześciu meczów. Holandia zgromadziła 16, a trzecia Finlandia - 10, ale rozegrała o jedno spotkanie więcej. Litwa i Malta nie liczą się już w walce o czołowe lokaty. Zwycięzca każdej z grup awansuje bezpośrednio do mundialu w USA, Kanadzie i Meksyku.
Drużyny z drugich miejsc trafią do baraży, wraz z czterema najlepszymi zwycięzcami grup Ligi Narodów. Zostaną one rozegrane w marcu i wyłonią czterech ostatnich uczestników MŚ z Europy.
Polskę w najbliższych dniach czekają starcia z Holandią i Maltą, a ponadto Finlandia zagra z Maltą, a Holandia - z Litwą. W przypadku równej liczby punktów czynnikiem decydującym o kolejności w tabeli jest różnica bramek.
Holendrzy mają ją na poziomie +19, Polacy +6, a Finowie -5. Nie należy się zatem spodziewać, że biało-czerwoni wyprzedzą pod tym względem „Pomarańczowych”, ale sami też nie czują raczej na plecach oddechu Finów.
Zatem gdyby Polacy pokonali Holandię i Maltę, mogliby wyprzedzić Holandię tylko wówczas, gdyby ta straciła punkty w ostatniej kolejce z Litwą. Natomiast jeśli poniosą dwie porażki, stracą drugie miejsce na rzecz Finlandii tylko wówczas, gdy rywale ograją Maltę i przy okazji odrobią straty w bilansie bramkowym.
Innymi słowy, wszystkie scenariusze, które nie zakładają potknięcia Holandii z Litwą, Polski z Maltą lub sensacyjnie wysokiego zwycięstwa Biało-Czerwonych nad Holandią, oznaczają status quo w tabeli, a zatem bezpośredni awans Holandii oraz udział Polski w barażach.
Turniej finałowy w Ameryce Północnej odbędzie się w dniach 11 czerwca - 19 lipca 2026 po raz pierwszy z udziałem 48 ekip.
Edycja tekstu: Jacek Rujna


Radio Szczecin