W Gruzji czwartą noc protestowali zwolennicy eurointegracji. Policja usiłowała rozpędzić demonstrantów za pomocą armatek wodnych.
Protesty w Gruzji nasilają się i są związane z decyzją rządu o zamrożeniu procesu eurointegracji. Na miejscu jest nasz specjalny wysłannik Maciej Jastrzębski:
Czwartą noc z rzędu tysiące protestujących zgromadziło się przed budynkiem parlamentu w Tbilisi. Ludzie gwizdali, uderzali w bębny i skandowali proeuropejskie hasła. Nieustannie słychać było huk petard. Policja próbowała rozpędzić tłum używając armatek wodnych, ale młodzież uczestnicząca w demonstracji uciekła w boczne uliczki i aż do świtu niewielkimi grupkami maszerowała po mieści. Młodzi ludzie wzywali mieszkańców Tbilisi, aby się obudzili i wyszli na ulicę. "Nie pora spać, trzeba działać" - wykrzykiwali. Według ostatnich danych, od czwartku policja w Tbilisi zatrzymała około 200 osób.
Czwartą noc z rzędu tysiące protestujących zgromadziło się przed budynkiem parlamentu w Tbilisi. Ludzie gwizdali, uderzali w bębny i skandowali proeuropejskie hasła. Nieustannie słychać było huk petard. Policja próbowała rozpędzić tłum używając armatek wodnych, ale młodzież uczestnicząca w demonstracji uciekła w boczne uliczki i aż do świtu niewielkimi grupkami maszerowała po mieści. Młodzi ludzie wzywali mieszkańców Tbilisi, aby się obudzili i wyszli na ulicę. "Nie pora spać, trzeba działać" - wykrzykiwali. Według ostatnich danych, od czwartku policja w Tbilisi zatrzymała około 200 osób.