Około 700 osób z Pomorza Zachodniego wyjechało nad ranem do Warszawy, by wziąć udział w "Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Mediów".
- To odpowiedź na szereg nieprawidłowości podczas listopadowych wyborów do samorządu - tłumaczy poseł PiS-u Leszek Dobrzyński. - Tam, gdzie ludzie nie wierzą w wynik wyborów, albo co najmniej mają do niego ogromne wątpliwości, tam nie ma demokracji.
Tuż po zakończeniu tegorocznych wyborów samorządowych zepsuł się elektroniczny system do zliczania głosów, dlatego na wyniki trzeba było czekać kilka dni. W dodatku prawie co piąty głos w wyborach do sejmików był nieważny.
Marsz rozpocznie się o 13.
- Organizowanie takiej manifestacji w rocznicę stanu wojennego jest cyniczne - uważa premier Ewa Kopacz. - Szanując prawo każdego do demonstracji, oburza mnie, że data jest wykorzystywana cynicznie do celów politycznych. Nie można porównać dzisiejszej Polski do Polski stanu wojennego.
Prezydent Bronisław Komorowski zaapelował o jedność. - Trzeba pamiętać o tych tragicznych chwilach i dramatycznych wydarzeniach, których symbolem jest data 13 grudnia 1981 roku. Trzeba jednak pamiętać w sposób mądry i odpowiedzialny - stwierdził Komorowski.
Prezydent apeluje, by każdy Polak o 19.30 Polak zapalił świecę.