Dariusz Kłos podpisał tylko jeden dokument, a współpraca "nie miała ciągu dalszego" - tak o kłamstwie lustracyjnym Kłosa mówił Michał Jach, poseł Prawa i Sprawiedliwości .
Sąd stwierdził, że Kłos pomagał oficerom Wojskowej Służby Wewnętrznej w rozpracowywaniu szczecińskiej opozycji. "Na człowieka trzeba patrzeć całościowo, bo różne rzeczy się dzieją w życiu" - bronił Kłosa w "Kawiarence Politycznej" poseł PiS, Michał Jach.
- Ten jeden dokument mówiący o zgodzie na współpracę zadecydował o wyroku sądu, natomiast ta współpraca nie ma żadnego ciągu dalszego. To jest jeden dokument, a który zresztą Dariusz Kłos kwestionuje - mówi Jach.
Taka ocena to hipokryzja sugerowały Karolina Beyer z Nowoczesnej i Magdalena Kochan z Platformy Obywatelskiej.
- W przypadku Lecha Wałęsy też jest niby jeden podpis i żadne późniejsze zasługi tego nie niwelują, a podpisanie "lojalki" przed kolegę partyjnego jest już całkowicie czymś innym - podkreślała Beyer.
- Mogę dyskutować z podwójną etyką, podwójnym sposobem oceniania dla swoich i dla tych, co są spoza Prawa i Sprawiedliwości - dodała posłanka PO Magdalena Kochan.
Jarosław Rzepa z Polskiego Stronnictwa Ludowego stwierdził, że to nie przeszłość Kłosa miała znaczenie przy nominacji: - PiS staje się partią stołków. Jest teraz problem z Dariuszem Kłosem i mam nadzieję, że sobie z tym poradzicie.
Kłos tłumaczy na łamach "Gazety Wyborczej", że podpis pod zgodą na współpracę ze służbami PRL jest sfałszowany, ale "nie miał siły walczyć w sądach, bo był chory".
Posłuchaj audycji "Kawiarenka Polityczna" Radia Szczecin