Nie ma decyzji o umieszczeniu porywacza małej Mai z Wołczkowa w szpitalu psychiatrycznym. W środę sędzia odroczył rozprawę po tym, jak nie stawili się wszyscy biegli.
- Czyli odebranie wyjaśnień od podejrzanego oraz przesłuchanie dwojga świadków, konkretnie rodziców dziecka. Strony wyraziły także zgodę, aby odczytać zeznania pozostałych świadków, którzy pierwotnie mieli być wezwani do sądu. Zgodę, aby odczytać ich zeznania wyraził zarówno prokurator, jak i obrońca oraz podejrzany. Odtworzone zostały też zeznania złożone przez dziecko - wymienia Tomala.
Zostało więc tylko przesłuchanie biegłych psychiatrów i psychologa, którzy mają stawić się w sądzie 26 września. - Jeżeli wówczas biegli się stawią, to sąd będzie mógł zakończyć postępowanie dowodowe i podjąć decyzje procesowe - wyjaśnia rzecznik.
Z naszych ustaleń wynika, że w środę przed sądem Adrian M. przyznał się do winy.
W kwietniu ubiegłego roku mężczyzna porwał Maję, gdy dziewczynka wracała ze szkoły. Wywiózł ją do Niemiec. Tam zepsuł mu się samochód. Okoliczni mieszkańcy powiadomili policję o dziwnie zachowującym się mężczyźnie. Po zatrzymaniu 31-latek tłumaczył, że chciał zabrać Maję na przejażdżkę.
Według psychologów i psychiatrów, Adrian M. był wtedy niepoczytalny, a przebywając na wolności i nie lecząc się może znów uprowadzić dziecko. Pierwszy raz zrobił to w 2014 roku w Anglii. Odsiedział wyrok i został deportowany do Polski.