Szef zachodniopomorskich ludowców w "Rozmowach pod krawatem" stwierdził, że PSL ma inne priorytety i nie zamierza szukać "PiSiewiczów", jak to robi opozycja z PO i Nowoczesnej.
Jarosław Rzepa przyznał, że mechanizm obsadzania stanowisk działaczami partyjnymi jest w Polsce faktem.
- Każda partia, która przejmuje władzę robi to według klucza partyjnego. Jeżeli ktoś uważa, że tak nie jest, to jest wielkim hipokrytą. Nie ulega jednak wątpliwości, że powoływane na stanowiska osoby powinny być kompetentne i posiadać odpowiednie wykształcenie. Myślę, że "ławka" w Prawie i Sprawiedliwości jest bardzo krótka, a głównym kryterium wyboru jest legitymacja partyjna - ocenił polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Krajowe szukanie "Misiewiczów" (zwanych też "PiSiewiczami") wzięło się od nazwiska byłego już rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza, którego opozycja stawia jako wzór awansu na wysokie stanowisko nie dzięki kompetencjom, a partyjnej nominacji.
- Każda partia, która przejmuje władzę robi to według klucza partyjnego. Jeżeli ktoś uważa, że tak nie jest, to jest wielkim hipokrytą. Nie ulega jednak wątpliwości, że powoływane na stanowiska osoby powinny być kompetentne i posiadać odpowiednie wykształcenie. Myślę, że "ławka" w Prawie i Sprawiedliwości jest bardzo krótka, a głównym kryterium wyboru jest legitymacja partyjna - ocenił polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Krajowe szukanie "Misiewiczów" (zwanych też "PiSiewiczami") wzięło się od nazwiska byłego już rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza, którego opozycja stawia jako wzór awansu na wysokie stanowisko nie dzięki kompetencjom, a partyjnej nominacji.