Polscy armatorzy barek protestują przeciwko permanentnemu zamykaniu przez stronę niemiecką drogi wodnej pomiędzy Berlinem i Szczecinem.
To jedyne połączenie, którym polskie barki mogą pływać do Europy Zachodniej. O sytuacji armatorzy poinformowali już Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej.
Wskutek zamykania drogi wodnej do Berlina polskie porty zmniejszają obroty - mówi Jacek Galiszkiewicz ze Związku Polskich Armatorów Śródlądowych.
- Przypływają po nawozy do Grupy Azoty, a w tej chwili jest to zablokowane. Przypływają po zboża, a Polska jest ich wielkim importerem na Europę Zachodnią. I w tej chwili zboże czeka w porcie Szczecin na wywiezienie. Jedna z firm ma wielki problem, bo do końca roku musi wywieźć 5 tysięcy ton rzepaku i nie ma jak - mówi Galiszkiewicz.
Niemcy tłumaczą, że zamykają kanały, bo muszą usunąć niewypały z czasów wojny. Tymczasem taka operacja w Niemczech zachodnich trwa kilka godzin, a w okolicach Berlina nawet trzy miesiące - mówi Paweł Moczulski z firmy Navigar Trans, która dysponuje flotą prawie 20 barek i 10 pchaczy.
- Takie bomby na terenie całych Niemiec znajdowane są w zasadzie codziennie. I zazwyczaj blokada na zachodnich drogach wodnych Niemiec trwa kilka godzin lub jeden dzień. A tutaj na wschodzie, między Polską a Berlinem, trwa to trzy miesiące - mówi Moczulski.
Szacuje się, że tygodniowo z Polski do Niemiec pływa około 20 barek. Port w Szczecinie jest jedynym w Polsce, który ma połączenie drogą wodną z portami Europy Zachodniej.
Wskutek zamykania drogi wodnej do Berlina polskie porty zmniejszają obroty - mówi Jacek Galiszkiewicz ze Związku Polskich Armatorów Śródlądowych.
- Przypływają po nawozy do Grupy Azoty, a w tej chwili jest to zablokowane. Przypływają po zboża, a Polska jest ich wielkim importerem na Europę Zachodnią. I w tej chwili zboże czeka w porcie Szczecin na wywiezienie. Jedna z firm ma wielki problem, bo do końca roku musi wywieźć 5 tysięcy ton rzepaku i nie ma jak - mówi Galiszkiewicz.
Niemcy tłumaczą, że zamykają kanały, bo muszą usunąć niewypały z czasów wojny. Tymczasem taka operacja w Niemczech zachodnich trwa kilka godzin, a w okolicach Berlina nawet trzy miesiące - mówi Paweł Moczulski z firmy Navigar Trans, która dysponuje flotą prawie 20 barek i 10 pchaczy.
- Takie bomby na terenie całych Niemiec znajdowane są w zasadzie codziennie. I zazwyczaj blokada na zachodnich drogach wodnych Niemiec trwa kilka godzin lub jeden dzień. A tutaj na wschodzie, między Polską a Berlinem, trwa to trzy miesiące - mówi Moczulski.
Szacuje się, że tygodniowo z Polski do Niemiec pływa około 20 barek. Port w Szczecinie jest jedynym w Polsce, który ma połączenie drogą wodną z portami Europy Zachodniej.
Dodaj komentarz 2 komentarze
Ale dziady. A na przystanki w Świnoujściu ze swoim transportem się pchają, powołując się na Unijne przepisy. Rafineria też przy samej granicy. A jak już im coś może minimalnie zaszkodzić to blokada. Bardzo dziwne podejście do życia i wspólnej sąsiedzkiej egzystencji.
Skąd Radio Szczecin bierze dziennikarzy robiących takie błędy językowe?