Prezydent Andrzej Duda uważa, że czas po katastrofie smoleńskiej to brutalna refleksja nad państwem, władzą i odpowiedzialnością. Przemawiając przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie mówił, że awans szefa Biura Ochrony Rządu po katastrofie odczytał jako szyderstwo. W siódmą rocznicę katastrofy Andrzej Duda złożył też kwiaty przed tablicą upamiętniającą prezydenta Lecha Kaczyńskiego, która znajduje się na jednym ze skrzydeł Pałacu Prezydenckiego.
Andrzej Duda powiedział, że siedem lat temu wielu osobom świat się zawalił: żonom, mężom, rodzinom.
- To ta warstwa osobista, najgorsza, najstraszniejsza - mówił prezydent. - Bo są takie wyrwy, takie puste miejsca, których nie da się zapełnić w żaden sposób. I one pozostają jak wypalona polana w lesie, jak miejsce, w którym nic nie chce wyrosnąć.
Andrzej Duda przypomniał, że był wtedy w Pałacu Prezydenckim i widział tłumy na Krakowskim Przedmieściu. - W tamtych dniach, wtedy, zwykli obywatele, Polacy, wy wszyscy, zdaliście wielki, historyczny egzamin - mówił prezydent.
Andrzej Duda zauważył, że o ile wtedy obywatele zdali egzamin, to nie można tego powiedzieć o państwie polskim. Podkreślił, że sprawdziły się słowa jednego z ówczesnych ministrów, że "Polskie państwo istnieje tylko teoretycznie". Jak mówił, odmówiono prawa do rzetelnych informacji, rzetelnego śledztwa rodzinom ofiar.
- Dzisiaj nadal jest obowiązkiem, tym razem moim i polskich władz, uczynienie wszystkiego, byśmy dotarli do prawdy - powiedział prezydent.
Andrzej Duda podkreślał, że dotarcie do prawdy o katastrofie pod Smoleńskiem jest obowiązkiem państwa polskiego. Podczas wystąpienia na Krakowskim Przedmieściu prezydent mówił, że chodzi między innymi o szacunek i uczciwość wobec rodzin tych, którzy zginęli 10 kwietnia 2010 roku.
- To także oczywiście kwestia sprawiedliwości w znaczeniu tym, jakim powinien zająć się wymiar sprawiedliwości i organy ścigania oraz państwowe służby, żeby ustalić kto zaniechał, dlaczego doszło do tragedii, dlaczego samolot się rozbił, podobno sprawdzony, podobno świeżo remontowany, podobno wszystko było w porządku. Podobno. Szef BOR-u po tragedii dostał awans generalski - powiedział Andrzej Duda.
Prezydent podziękował też za kultywowanie pamięci o osobach, które zginęły pod Smoleńskiem, za wszystkie inicjatywy, które temu służą. Zwrócił się również do wszystkich o szacunek dla pamięci tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem.
- Ta pamięć znamionuje humanizm, bo to właśnie ta pamięć pozwala nas odróżnić od innych gatunków chodzących po tym świecie. To, że pamiętamy, pochylamy głowę nad każdym, kto służył ojczyźnie i zginął. I dlatego jeżeli ktoś mnie pyta, a pytają mnie o to dziennikarze, ale też zwykli obywatele, czy powinien powstać pomnik? Tak, proszę państwa. Powinien powstać pomnik i to nie jeden - podkreślił Andrzej Duda.
O konieczności pamiętania o katastrofie smoleńskiej mówili także uczestniczący w obchodach Polacy. - To z całą pewnością ważny element historii Polski. Będzie pobudzał nas do refleksji oraz zmuszał do zastanowienia się nad przyczynami i sposobami, żeby w przyszłości nie dochodziło do takich tragedii. Jednocześnie będzie dla nas źródłem dumy, że naród z tej tragedii potrafił się podnieść - mówił jeden z zebranych na Krakowskim Przedmieściu.
10 kwietnia 2010 roku w katastrofie samolotu Tu-154M w Smoleńsku zginęło 96 osób, w tym Prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka, a także ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, przedstawiciele władz państwowych oraz członkowie Rodzin Katyńskich. Polska delegacja była w drodze na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
- To ta warstwa osobista, najgorsza, najstraszniejsza - mówił prezydent. - Bo są takie wyrwy, takie puste miejsca, których nie da się zapełnić w żaden sposób. I one pozostają jak wypalona polana w lesie, jak miejsce, w którym nic nie chce wyrosnąć.
Andrzej Duda przypomniał, że był wtedy w Pałacu Prezydenckim i widział tłumy na Krakowskim Przedmieściu. - W tamtych dniach, wtedy, zwykli obywatele, Polacy, wy wszyscy, zdaliście wielki, historyczny egzamin - mówił prezydent.
Andrzej Duda zauważył, że o ile wtedy obywatele zdali egzamin, to nie można tego powiedzieć o państwie polskim. Podkreślił, że sprawdziły się słowa jednego z ówczesnych ministrów, że "Polskie państwo istnieje tylko teoretycznie". Jak mówił, odmówiono prawa do rzetelnych informacji, rzetelnego śledztwa rodzinom ofiar.
- Dzisiaj nadal jest obowiązkiem, tym razem moim i polskich władz, uczynienie wszystkiego, byśmy dotarli do prawdy - powiedział prezydent.
Andrzej Duda podkreślał, że dotarcie do prawdy o katastrofie pod Smoleńskiem jest obowiązkiem państwa polskiego. Podczas wystąpienia na Krakowskim Przedmieściu prezydent mówił, że chodzi między innymi o szacunek i uczciwość wobec rodzin tych, którzy zginęli 10 kwietnia 2010 roku.
- To także oczywiście kwestia sprawiedliwości w znaczeniu tym, jakim powinien zająć się wymiar sprawiedliwości i organy ścigania oraz państwowe służby, żeby ustalić kto zaniechał, dlaczego doszło do tragedii, dlaczego samolot się rozbił, podobno sprawdzony, podobno świeżo remontowany, podobno wszystko było w porządku. Podobno. Szef BOR-u po tragedii dostał awans generalski - powiedział Andrzej Duda.
Prezydent podziękował też za kultywowanie pamięci o osobach, które zginęły pod Smoleńskiem, za wszystkie inicjatywy, które temu służą. Zwrócił się również do wszystkich o szacunek dla pamięci tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem.
- Ta pamięć znamionuje humanizm, bo to właśnie ta pamięć pozwala nas odróżnić od innych gatunków chodzących po tym świecie. To, że pamiętamy, pochylamy głowę nad każdym, kto służył ojczyźnie i zginął. I dlatego jeżeli ktoś mnie pyta, a pytają mnie o to dziennikarze, ale też zwykli obywatele, czy powinien powstać pomnik? Tak, proszę państwa. Powinien powstać pomnik i to nie jeden - podkreślił Andrzej Duda.
O konieczności pamiętania o katastrofie smoleńskiej mówili także uczestniczący w obchodach Polacy. - To z całą pewnością ważny element historii Polski. Będzie pobudzał nas do refleksji oraz zmuszał do zastanowienia się nad przyczynami i sposobami, żeby w przyszłości nie dochodziło do takich tragedii. Jednocześnie będzie dla nas źródłem dumy, że naród z tej tragedii potrafił się podnieść - mówił jeden z zebranych na Krakowskim Przedmieściu.
10 kwietnia 2010 roku w katastrofie samolotu Tu-154M w Smoleńsku zginęło 96 osób, w tym Prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka, a także ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, przedstawiciele władz państwowych oraz członkowie Rodzin Katyńskich. Polska delegacja była w drodze na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.