Brytyjska premier oskarża: decyzja o ataku nowiczokiem w Salisbury zapadła "niemal na pewno" na najwyższych szczeblach Kremla.
- W oparciu o zbiór dowodów rząd doszedł do wniosku, że mężczyźni zidentyfikowani przez policję i prokuraturę to oficerowie rosyjskiego wywiadu wojskowego, znanego też jako GRU - stwierdziła premier.
Dodała, że to organizacja o jasno sprecyzowanej hierarchii i wysokiej dyscyplinie, co - jak przekonywała - wskazuje, że atak nie był samowolną operacją.
- Niemal na pewno wydano na nią zgodę poza GRU, na wysokim szczeblu rosyjskiego państwa - dodała Theresa May.
I oskarżyła Moskwę, że tuż po ataku uruchomiła "powódź dezinformacji".
W marcu w Salisbury doszło do ataku silnie toksycznym nowiczokiem na Siergieja Skripala - byłego podwójnego rosyjskiego agenta, który przekazywał dawniej rosyjskie sekrety Brytyjczykom - oraz jego córkę. Oboje przeżyli. Do szpitala trafił też na krótko pierwszy policjant, który pojawił się na miejscu, Nick Bailey.
W lipcu zatruciu nowiczokiem uległo dwoje Brytyjczyków: Dawn Sturgess i Charles Rowley. Znaleźli opakowanie, w którym znajdowały się resztki nowiczoka. Kobieta zmarła. Niemal od początku Londyn oskarża o atak Kreml. Moskwa zaprzecza.